Hymnalaya – Hymns

Hymns – to tyłuł najnowszego albumu grupy Hymnalaya. Płyta ukazała się dosłownie kilka dni temu, a już jest jedną z najczęściej słuchanych wg portalu gogoyoko.com. Debiutanckie wydawnictwo dostępne jest tylko w wersji cyfrowej, za to zespół udostępnia go za darmo na swojej stronie internetowej.


Grupa powstała mniej więcej rok temu z inicjatywy Einara Kristinna Þorsteinssona (gitara akustyczna i wokale), Gisli Hrafna Magnússona (gitara) i Kristofera Rodrigueza Svönusona (perkusja). Cała trójka grała już wcześniej razem w różnych zespołach, kilka lat przed tym jak zdecydowali się utworzyć Hymnalaya. Jak powiedział mi Kristofer, największym problemem okazało się znalezienie nazwy, która odpowiadałaby koncepcji zespołu. Poszukiwania zajęły kilka miesięcy, ostatecznie przyjęli nazwę Hymnalaya, która najbardziej odzwierciedla muzykę jaką tworzą. Podczas pracy w studiu do zespołu dołączyły kolejne osoby i dziś, poza trójką założycieli trzon stanowią także Þórdís Björt Sigþórsdóttir (skrzypce), Birgir Steinn Theodórsson (kontrabas) i Ólafur Rúnar Sigurmundsson (fortepian). W nagraniu pomagało wielu innych świetnych muzyków, jak choćby Eiríkur Rafn Stefánsson, który pracował nad aranżacją dla sekcji dętej.

Hymns zaskoczył mnie swoim ciepłem i spokojem. To album bardzo równy i choć przecież jest debiutem, to wydaje się być dobrze przemyślany, jednorodny i zupełny. Einar, Gísli i Kristofer najwyraźniej znaleźli już swój muzyczny język, który – muszę dodać – bardzo mi się podoba. To płyta bogata w warstwie aranżacyjnej – z sekcją smyczkową, dętą, instrumentami klawiszowymi, a nawet organami. Melodyjne kompozycje rozwijają się powoli, niemal sączą się z głośników. Całości dopełnia charakterystyczny, bardzo łagodny głos Einara. Wśród 12 utworów znajdujących się na płycie trudno wskazać lepsze czy gorsze. Słucha się ich bowiem jak jednej długiej opowieści, w której każdy fragment jest tak samo ważny.

Nad miksem albumu czuwał Alex Somers i słychać to bardzo wyraźnie. Charakterystyczne dźwięki, znane choćby z projektu Riceboy Sleeps (czy nawet Sigur Rós) pojawiają się zwłaszcza we fragmentach instrumentalnych (np. IV, X czy XII), ale także w innych utworach, jak np. wstęp do Everything czy końcówka Svarta. Trudno jednak czynić z tego zarzut. Wręcz przeciwnie, Hymnalaya bardzo rozsądnie korzystali z pomocy Alexa dodając nieco dodatkowej przestrzeni swoim kompozycjom. Nie bez znaczenia jest też fakt, że album został nagrany w słynnym studiu Sundlaugin, należącym do Sigur Rós, a nad jego masteringiem czuwał Biggi, współwłaściciel studia.

Cała płyta, jak twierdzą sami muzycy, ma swoje korzenie w starych hymnach (stąd tytuł). Inspiracji szukali też w etnicznych religiach i duchowości. Wszystko to połączone zostało z muzyką etniczną, indie i ambientem. Płyta została wydana 8 lutego i zespół udostępnia ją w całości za darmo na swojej stronie, a także na gogoyoko.com. Póki co, dla mnie to najlepszy debiut tego roku.

Hymnalaya – Hymns

Colt for a King (4:04)
II (1:11)
Riddles (3:47)
IV (0:54)
In My Early Years (4:10)
Patience (3:10)
Mind Blown (3:07)
Shapes & Sounds (3:37)
Everything (4:05)
X (1:30)
Svarta (6:20)
XII (2:10)


http://www.hymnalayamusic.com/



Written By
More from Bartek Wilk
Yagya – The Inescapable Decay of My Heart
Islandzcy muzycy wciąż poszukują nowej przestrzeni, eksplorują, wychodzą poza ramy obowiązujących schematów....
Read More
Leave a comment