Tuż przed występem na Unsound – rozmowa z Hildur Guðnadóttir

Tylko trzy dni pozostały do pierwszego koncertu tegorocznej edycji festiwalu Unsound. Koncert otwarcia – Hibernating Rattlesnakes – będzie występem dwóch kolaboracji. Australisjkie trio The Necks zagra wspólnie z austriackim Radian oraz, co dla nas najważniejsze, Islandczycy Skúli Sverrisson i Hildur Guðnadóttir wystąpią we wspólnym projekcie. Dosłownie na chwilę przed rozpoczęciem festiwalu udało mi się porozmawiać z Hildur m.in. o jej najnowszym albumie, współpracy ze Skúlim i Islandii. Zapraszam!

You can read this article in English. Click here.

Bartek Wilk: Witaj Hildur, bardzo się cieszę, że niebawem będziemy mogli zobaczyć Cię na Unsound Festival w Krakowie. Występowałaś już na tym festiwalu cztery lata temu. Jak go wspominasz?

Hildur Gudnadottir live in Stockholm
Hildur Gudnadottir live in Stockholm

Hildur Guðnadóttir: Bardzo lubię ten festiwal, jest bardzo dobry zarówno od strony kuratorskiej i organizacyjnej.

Bartek: To Twoja trzecia wizyta w Krakowie, ale występowałaś także w Katowicach, Gdańsku czy Poznaniu, miałaś więc okazję poznać trochę polską publiczność. Z czym kojarzy Ci się nasz kraj?

Hildur: Jak do tej pory moje doświadczenia były bardzo dobre. Bardzo uważna i miła publiczność.

Bartek: Muszę przyznać, że Twój niesamowicie bogaty dorobek artystyczny budzi olbrzymi podziw. Własne albumy, współpraca z innymi muzykami, kompozycje do sztuk teatralnych, filmów, spektakli tanecznych, instalacji czy performance. Która z tych form pracy daje Ci najwięcej satysfakcji?

Hildur: Dla mnie bardzo ważne jest to, żeby nie dać się zamknąć w jakiejś szufladzie czy tylko w jednym medium. Poruszanie się między różnymi mediami sprawia, że jestem podekscytowana, że żyję. Praca nad poszczególnymi projektami bardzo mnie pochłania, dlatego jedno medium skupia moją uwagę na jakiś czas, a potem znów się przemieszczam.

Bartek: A czujesz się w jakimś sensie artystką spełnioną?

Hildur: Czuję się bardzo szczęśliwa, że mogę robić i żyć z tego, co kocham. Mam bardzo dużo wolności, ponieważ zazwyczaj pracuję sama. Moja praca zajęła całkiem sporą część mojego życia i kocham to. Czuję, że jednocześnie mam jeszcze o wiele więcej do powiedzenia i do odkrycia, więc moja praca jest jeszcze daleka od spełnienia. Właściwie czuję, jakbym dopiero zaczynała i mam nadzieję, że nigdy nie będę do końca spełniona, bo to brzmi trochę jak dotarcie gdzieś do kresu.

Bartek: W tym roku ukazał się Twój kolejny, solowy album – Saman. Niezwykle przejmująca muzyka, w zgodnej opinii słuchaczy dotykająca wnętrza człowieka, sfery sacrum. Czym jest dla Ciebie ta płyta?

Hildur: To bardzo osobisty album. W większości wiolonczela i głos, bez dodatkowego przetwarzania. Powstał z różnorodnego materiału, nad jego częścią pracowałam przez wiele lat. Wydanie tego albumu było dla mnie bardzo ważne, dzięki temu zrobiłam miejsce dla nowych rzeczy, które się we mnie budzą. Myślę, że następna płyta będzie całkiem inna.

Bartek: Twoja muzyka, to połączenie wiolonczeli i głosu, mieszanka muzyki klasycznej i eksperymentalnej. Ile jest w niej Islandii?

Hildur: Islandia, to miejsce w którym się wychowałam, więc bez wątpienia jest obecna w mojej krwi. Ale nie mieszkam tam już od ponad dekady i nie wracam tam też zbyt często, więc myślę, że nie ma bezpośredniego, świadomego wpływu na moje działania. W przeciwieństwie do tego, co wiele osób myśli o mojej muzyce, nie piszę o górach i lodowcach. Ale moja muzyka wydaje się przywoływać tego rodzaju obrazy u wielu ludzi. To piękna rzecz, bo każdy powinien czuć się swobodnie i móc wyobrażać sobie cokolwiek tylko chce w związku z muzyką. Staram się więc nie być zbyt konkretna jeśli chodzi o moje tematy, ale raczej pozostawiać odbiorcom przestrzeń do tworzenia własnych wyobrażeń.

Bartek: Występujesz nie tylko w salach koncertowych, ale także w nietypowych miejscach. W Krakowie zagrasz w Synagodze. Czy takie miejsca są dla Ciebie źródłem dodatkowej inspiracji?

Hildur: Miejsce ma olbrzymi wpływ na występ! Zarówno akustycznie jak i fizjologicznie. Myślę, że to miłe grać w miejscach, w których ludzie modlą się od długiego czasu, bo mają one wyjątkową atmosferę, pochodzącą od ludzi, którzy łączą się tam z czymś wyższym. Nie mówię tak dlatego, że jestem religijna, ale lubię czuć, że ludzie odwołują się do czegoś, przyznając, że to nie oni panują nad wszystkim co się dzieje. Więc cieszę się, że zobaczę synagogę!

Bartek: Na Unsound wystąpisz ze Skúli Sverrissonem. Twoja współpraca z nim sięga 2006 roku (album Sería). Zagrał również w utworze Heim na Saman. Wiecie już jak będzie wyglądał Wasz krakowski występ?

Hildur: Jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi i bliskimi współpracownikami i uczestniczyliśmy w prawie wszystkich swoich nagraniach od 2006 roku. Ale to pierwszy raz, gdy gramy na żywo jako duet, choć zamierzaliśmy to zrobić już dawno temu. Bardzo się cieszymy na ten występ!

Jeszcze nie doprecyzowaliśmy setlisty, ale myślę, że to będzie mieszanka rzeczy każdego z nas, nowszych i starszych.

Bartek: Bardzo Ci dziękuję za rozmowę i do zobaczenia niebawem w Krakowie.

PS. Organizatorzy Unsound Festival zmienili miejsce koncertu Hildur, zamiast w Synagodze Tempel, wystąpi w Muzeum Inżynierii Miejskiej.

Written By
More from Bartek Wilk
Young Karin – Sirens
Dziś, punktualnie o godz. 11.30 miała miejsce premiera najnowszego klipu Young Karin...
Read More
0 replies on “Tuż przed występem na Unsound – rozmowa z Hildur Guðnadóttir”