Właśnie wydał swój drugi pełny album. Jest współzałożycielem wytwórni Möller Records, należy do kolektywu Weirdcore, którego twórcą był Biogen, postać niezwykle ważna w jego życiu. Kocha brzmienie lat 90 i tworzy pozytywną muzę pełną energii. Ta energia sprawia, że podczas występów na żywo czasami muszą mu towarzyszyć inni muzycy, bo sam rzuca się w wir szalonego tańca. Nazywa się Árni Grétar, czytuje Haška, a do tego mówi po polsku. Specjalnie dla nas Futuregrapher odpowiedział na kilka moich pytań.
Bartek: Po pierwsze chciałbym Cię zapytać o tytuł płyty – Skynvera. Nie będę próbował go tłumaczyć na język polski bez Twojej pomocy (za dużo znaczeń dla Skyn i Vera). Co oznacza i dlaczego właśnie taki tytuł wybrałeś?
Futuregrapher: Skynvera to gość z nalepki – z pierwszej strony okładki płyty. To ja (Futuregrapher) i Skynvera (nalepka) na okładce. Arnór Kári, specjalista od graffiti stworzył Skynvera. Pomyślałem, że taki zrelaksowany duch i witające zewsząd wokół spojrzenie pasują do mojego albumu, dlatego zapytałem Arnóra czy mógłby zająć się oprawą wizualną mojej płyty. Sama nazwa albumu była więc już oczywista – Skynvera. Wszystko do siebie pasowało.
Bartek: Pytam o to, bo tytuł albumu jest jedynym werbalnym przekazem w gatunku muzyki jaką tworzysz. Oczywiście jest energia, uczucia, nastrój itp. ale nie ma tekstów. Przeglądając tytuły utworów na Skynvera znalazłem ludzi, miejsca, uczucia i charakter kawałków. Jaki klucz przyjąłeś przy nazywaniu kolejnych utworów?
Futuregrapher: To piękne, że słyszysz to wszystko, bo to właśnie jedna z części mojego przekazu. Sposób, w jaki wybierałem nazwy dla utworów był dość różny. Ray’s Pizza ma taki tytuł, bo na początku utworu Chris mówi o takiej pizzerii. Pomylił jej nazwę, ale utwór nazwałem już poprawnie. ‘Val Kilmer snertir mig’ (Val Kilmer wzrusza mnie) ma taki tytuł przez sample trąbki i dlatego, że kocham Kilmera w Salton Sea (film z 2002 r.), gdzie gra uzależnionego od amfetaminy ćpuna i trębacza. Tytuły utworów są dość proste i odzwierciedlają to, o czym myślałem, kiedy je tworzyłem.
Bartek: Skynvera to nie jest album, którego można słuchać gdzieś w tle, robiąc inne rzeczy, choć są na nim spokojniejsze, ambientowe fragmenty. Wymaga uwagi, z tymi wszystkimi smaczkami w stylu acid czy jungle, daje energię ale też nie jest to wyłącznie drum’n bass. Jak opisałbyś swoją muzykę?
Futuregrapher: Myślę, że określiłbym swoją muzykę, jako idealną dla ADHD. Idealnie pasuje do tła, kiedy przesłuchasz album dwa albo trzy razy. Ma swoją miłą aurę, mimo tego, że czasami przykryta jest acidowymi, zniekształconymi warstwami perkusji.
Bartek: Jest też kilka utworów, które przypominają mi stare dobre czasy komputerowej demo-sceny z lat 90. Np. FM Acid Lover czy Keys Acid 2 ze swoimi 8-bitowymi dźwiękami. Dlatego nasuwa mi się kolejne pytanie, którego artyści nie lubią. Początki. Jak to się stało, że zająłeś się taką muzyką?
Futuregrapher: To moja miłość do lat 90. Stare, komputerowe brzmienie. W domu miałem Commodore 64, moi przyjaciele mieli Amiga 500. Graliśmy w setki gier. Potem było Nintendo i Sega. Pamiętam jak usłyszałem The Prodigy 'Experience’ i zakochałem się w tym kanciastym, rave’owym brzmieniu. Potem był Underworld, Aphex Twin. Takie klimaty.
Bartek: Dobra, zostawmy na chwilę Skynvera. Opowiedz mi o swoich muzycznych inspiracjach. Jakich artystów, jakich albumów ostatnio słuchasz?
Futuregrapher: W domu słuchałem sporo Muted (islandzki producent), The Gentle People (Rephlex Records) i zawsze czegoś z mojej wytwórni (Möller Records). Słuchałem też sporo wszystkiego od FAX +49-69/450464. Pete Namlook, niech spoczywa w pokoju.
Bartek: A gdybyś miał wybrać tylko jednego islandzkiego artystę, który jest dla Ciebie najważniejszy, to kogo byś wybrał?
Futuregrapher: Biogen (Babel). To dzięki niemu tu jestem. Był w Ajaxie, był jednym z założycieli Thule Records, twórcą Weirdcore (z Tanyą Pollock). Kocham go.
Bartek: Nagrywasz swoją muzykę, remiksujesz utwory mnóstwa islandzkich zespołów, prowadzisz Möller Records, którego jesteś współzałożycielem, grasz (i tańczysz!) na żywo no i masz swoje prywatne życie. Czy Twój dzień faktycznie ma 24 godziny?
Futuregrapher: Mam też dziecko – mojego genialnego Jóhannesa, pracę w przedszkolu no i dziewczynę (która gra w Samaris). Fakt, jestem dość zajęty – ale tak jest najlepiej.
Bartek: Wspomniałem o Möller Records. Które z Waszych wydawnictw polecisz polskiej publiczności?
Futuregrapher: Sprawdźcie Bistro Boy. Rozweseli was, kiedy będziecie przygnębieni. Jeśli macie ochotę potańczyć, on sprawi, że będziecie tańczyć. To mój ulubieniec. Ale wszyscy ludzie w naszej wytwórni są dobrze. To elektronika na poziomie.
Bartek: I wróćmy jeszcze do Skynvera z dwoma pytaniami… Kto opowiada o dzieciństwie w 'Ray’s Pizza’?
Futuregrapher: Ta dwójka ludzi to Chris Sea (muzyk i dziennikarz) i Steinunn Eldflaug – znana też jako Dj Flugvél and Geimskip (ang. Airplane and Spaceship).
Bartek: A czy to prawda, że czytałeś „Przygody dobrego wojaka Szwejka” w czasie nagrywania albumu? :) Jak Ci się podobała ta książka?
Futuregpraher: (śmiech) Tak! Czytałem. To świetna książka. Bohater jest przezabawny. A historia jednocześnie prawdziwa i surrealistyczna. Pies mojego dziadka wabił się Szwejk. Dlatego wróciłem do korzeni i czytałem tę książkę. Ale ja ciągle czytam. To sprawia, że jestem bardziej skupiony.
Bartek: I ostatnie pytanie… Gdzie nauczyłeś się mówić (trochę) po polsku?
Futuregrapher: Nauczyłem się w mojej rodzinnej wiosce – Tálknafjörður. Leży w Fiordach Zachodnich. W 1996 roku wielu Polaków przyjechało tam do pracy w przetwórni ryb. Więc zanim przeniosłem się do Reykjaviku – ja i moi przyjaciele pracowaliśmy z ludźmi z Polski, obrabialiśmy ryby i opowiadaliśmy dowcipy. Uwielbiałem ich. Ciągle uwielbiam. Zaczęli grać z nami w piłkę i zawsze wygrywaliśmy lokalne rozgrywki. Było fajnie. No i potrafię mówić po polsku do Polaków, ale nie umiem pisać!
Zdjęcia: Ómar Sverrisson
O najnowszym albumie Futuregraphera – Skynvera przeczytasz tutaj.
Strona internetowa artysty – futuregrapher.is