Usiądź, zamknij oczy, wyobraź sobie, że otaczają Cię niebiańskie dźwięki spowite drobną nutą subtelnej muzyki elektronicznej. Tak, to właśnie Kiasmos, czyli znany z komponowania muzyki klasycznej i ambientu Ólafur Arnalds, oraz członek formacji Bloodgroup – Janus Rasmussen. Ich pierwszy występ w naszym kraju pod tą banderą odbył się 22 sierpnia, w trakcie drugiego dnia festiwalu Tauron Nowa Muzyka w Katowicach, wydarzenia promującego szeroko pojętą muzykę alternatywną.
Koncert duetu zaplanowany był na godzinę trzecią w nocy, poprzedzał go brytyjski raper – Dels. Stół z wyposażeniem Kiasmosów został wniesiony przez obsługę niemal o czasie, zaś na samych artystów musieliśmy jeszcze kilka minut poczekać. Namiot pękał w szwach, ale chyba nikt z obecnych nie spodziewał się, że za moment stanie się świadkiem niezwykłej, muzycznej magii.
Gdy tylko wyszli, zarazili publiczność genialnym humorem. W oczekiwaniu na pierwsze dźwięki i początek setu, Ólafur przypadkowo uruchomił fragment utworu „Looped”, który z całą pewnością jest uwielbiany przez fanów. Po natychmiastowym skorygowaniu swojego błędu, pod sceną – salwa śmiechu.
Prawdę mówiąc, trudnym zadaniem jest opisanie tak wyjątkowego wydarzenia. W przypadku takiego zespołu jak Kiasmos, setlista i kolejność utworów nie mają żadnego znaczenia, bo ta godzina muzyki stanowiła jedność. Zaczęli powoli, z naciskiem na ambientowe brzmienie Ólafura Arnaldsa. Z każdą minutą robiło się goręcej, co chwila na skraju sceny naprzemiennie stawali artyści, skutecznie zacieśniając więź scena – publiczność. Gdy tylko zaserwowany nam został pierwszy, kolokwialnie mówiąc, drop – szaleństwo się rozpoczęło. Przez godzinę namiot tańczył i skakał niczym zahipnotyzowany. Ludzie wokół z zamkniętymi oczami zanurzali się w wyszukane kompozycje Kiasmos, kompletnie odpływając z tej planety, a Janus i Ólafur nie dawali zgromadzonym ani chwili na odpoczynek.
Utwór po utworze, „Lit”, „Held”, „Swayed” z tytułowej płyty, czy singiel „Swept”, i tak jedna z najcudowniejszych godzin w życiu wielu z obecnych tam osób upłynęła momentalnie. Ze względu na program festiwalu i sztywne ramy czasowe każdego występu musiało obyć się bez bisów, dodatkowych utworów, czy czegokolwiek innego. O czwartej nad ranem Ólafur i Janus zeszli ze sceny pozostawiając nas, obecnych pod sceną, z absolutnym mętlikiem w głowach, dużą ilością potu na plecach, niedosytem i atakującą natychmiast depresją pokoncertową.