Hugar – Varða recenzja

Drugi pełny album Hugar – Varða jest po prostu zachwycający. Bergur Þórisson i Pétur Jónsson nagrali płytę, która nie tylko idealnie brzmi, wręcz pulsuje emocjami. To album refleksyjny i melancholijny – momentami bardzo ascetyczny, innym razem uderzający z wielką mocą. Fantastyczne kompozycje, bogate brzmienia gitar, sekcji dętej i smyczkowej, subtelna elektronika i dbałość o każdy detal. To sprawia, że wg mnie Varða jest jedną z najlepszych płyt tego roku wydanych na Islandii. Dziś jej premiera!

Read the review in ENGLISH here

Dawno nie słyszałem tak dobrej, przejmującej i wciągającej płyty. Albumem Varða Hugar wbiło mnie w fotel. Już od pierwszych dźwięków (utwór Grandi) czuć niesamowitą moc, pasję, ale też przeogromny kunszt muzyczny i realizatorski. To album wypełniony po brzegi atmosferą. Ja nazwę to klimatem Islandii, bo przywodzi mi na myśl niezapomniane krajobrazy Wyspy, świeżą, chłodną bryzę znad oceanu, słońce połyskujące nad lodowcami, a przede wszystkim uśmiech, radość i spokój ducha. Tak właśnie brzmi Varða.

Nie chcę wrzucać Hugar do żadnego gatunkowego worka, to wręcz niemożliwe. Varða wymyka się etykietom, przemierzając przestrzeń od post-rocka przez ambient po neo-klasykę. Od delikatnych dźwięków pianina, przez majestatyczną sekcję dętą (Bergur gra na puzonie!), której brzmienie uwielbiam i zawsze porusza mnie do żywego, fantastyczną sekcję smyczkową, żywą perkusję (to dla nich Ólafur Arnalds znów zagrał na bębnach!) po gitary akustyczne i elektryczne, te czyste, ale i te ciężkie, przesterowane…

Najlepsze, co wydarzyło się w muzyce

Słyszę w tej płycie echa tego, co najlepszego zdarzyło się w muzyce ostatnich kilkudziesięciu lat. Atlavik z lekkim gitarowym motywem przywołującym wspomnienie Agaetis Byrjun. Albo Frost, ze swoim hipnotycznym, melancholijnym klimatem ( ). Nie ma jednak mowy o kopiowaniu czegokolwiek. Hugar to wirtuozi. Ich genialne kompozycje nabierają ciężaru z każdą minutą, są niczym płynące po niebie chmury, zmieniające swoje kształty i kolory, rzucające cień i przepuszczające promienie światła, ciskające gromy i rozpływające się we mgle. Innym razem przedstawiają nam delikatne miniatury muzyczne zagrane na fortepianie, w których wprost czuć tę atmosferę intymności, wciskane delikatnie klawisze, ruchy rąk, oddech (Dýpi, Loft czy Fell).

Na Varða, obok siebie znajdują się też dwa utwory, które znamy już z singla zapowiadającego wydawnictwo Hugar. Ró i Orój zestawione zostały na zasadzie podwójnego kontrastu – brzmienia i znaczenia. Ró to spokój. Wyciszona, minimalistyczna kompozycja zagrana na fortepianie symbolizuje też ład. Podczas gdy Orój (z isl. niepokój) jest odpowiednikiem nieporządku. Bergur i Pétur za pomocą dźwięków chcieli oddać własne doświadczenia z życia na Islandii – codzienności, w której człowiek styka się z potęgą natury w jej ekstremalnych wydaniach.

Niekończąca się podróż

Varða oznacza kopczyk, ułożone jeden na drugim małe kamienie wskazujące drogę. Ale jak mówią sami artyści, nie chodzi o wskazanie kierunku. Raczej o niekończącą się swobodną podróż, w którą zabiera nas album. Gdybym miał pokusić się o własną interpretację tytułu, stwierdziłbym wbrew autorom, że płyta nie jest zbiorem utworów, z których każdy stanowi osobny kopczyk… To raczej bardzo precyzyjnie ułożona konstrukcja stanowiąca jedną całość. Każda z 14 kompozycji jest jej nieodzownym elementem. Dzieło Bergura i Pétura jest fantastyczne. Nagrane z niezwykłą dbałością i przywiązaniem do najmniejszych detali. Może dlatego wydanie kolejnego albumu zajęło artystom aż 5 długich lat. Nie mam jednak żadnych wątpliwości, że opłacało się czekać. Varða to blisko 50 minut starannie ułożonej ścieżki dźwiękowej, w której emocje nieustannie pulsują aż do prawdziwej, ostatecznej eksplozji (Rok). To po prostu niesamowity album!

Hugar jako zespół powstało w 2012 roku. To właśnie wtedy długoletni przyjaciele Bergur Þórisson i Pétur Jónsson, którzy wcześniej współpracowali ze sobą w różnych zespołach, zdecydowali się postawić wspólny projekt na pierwszym miejscu. Dwa lata później wydali swój debiutancki (świetny!) album, który postanowili udostępnić za darmo w Internecie. Obaj panowie mają olbrzymie doświadczenie we współpracy z islandzkimi ikonami – Björk, Sigur Rós, Ólafuren Arnaldsem czy Johannem Johannsonem. Bergur współpracował z Ólafurem Arnaldsem przy ścieżce dźwiękowej do serialu Broadchurch, a grając na puzonie w Brasstríó Mosfellsdals uczestniczył też w nagraniu utworu Dalur z albumu Island Songs. Dodajmy, bo to ważne, że Bergur zaprosił też do swojego studia w Reykjaviku Hanię Raniszewską. To właśnie tam, przy jego udziale narodziła się koncepcja (a także część nagrań) zbierającego niezliczone nagrody albumu Esja.

Wydanie albumu poprzedziły też klipy do utworów Saga i Órói, oba wyreżyserował Máni M. Sigfússon, twórca wideoklipów dla takich artystów, jak Högni, Ólafur Arnalds, Kiasmos, Sóley czy Gangly.

Najbliższe plany zespołu to europejska trasa koncertowa, na którą Hugar wyruszają już we wrześniu. Póki co w planach nie ma Polski, ale pamiętamy ich występ w warszawskiej Pracowni Jazdów z 2017 roku. Miejmy więc ogromną nadzieję, że i tym razem nas odwiedzą.

Strona zespołu: hugar.is

 

 

 

Written By
More from Bartek Wilk
Muzyczne inspiracje Jóhanna Jóhannssona
Jego Msza Dronowa wykonana podczas tegorocznego Sacrum Profanum była jednym z ważniejszych...
Read More
0 replies on “Hugar – Varða recenzja”