Ostatni koncert Jónsiego w Reykjaviku – nasza relacja!

Mówi się, że nic dwa razy się nie zdarza. Zwłaszcza coś, co dla nas jest ważne. Ale czemu wycofujemy się z tego, do czego dążymy? Wiem, głupie to. Po koncercie Jónsiego w Krakowie, po którym przez dłuższy czas nie mogłem zejść na ziemię, stwierdziłem, że chcę Go w tym roku choć raz jeszcze zobaczyć na własne oczy, po raz kolejny powiedzieć mu „Takk”. Stwierdziłem, że to musi być w magicznym miejscu. I tak oto znalazłem się w Laugardalshöll, na ostatnim koncercie Jónsiego….

Na koncercie w Reykjaviku czułem się jak w raju. Może dlatego, że mam naprawdę zamiłowanie do lasów, natury… scena nie była postindustrialna, jak w Krakowie. Wręcz przeciwnie. W tle zamiast rozwalającej się ściany był las. Dodatkowo support Lúðrakvintettinn Brassgat in Bala – kwintetu dętego znanego ze współpracą z Sigur Rós, wprowadził niesamowity nastrój niesamowitego spokoju.

Po supporcie była kilkuminutowa przerwa i w końcu oklaski, a gdy Jónsi zaczął ciepłym brzmieniem swej gitary koncert, zdawało by się, jakby każdy na sali wstrzymał oddech. Coś… niesamowitego. Salę wypełniał tylko wokal Jónsiego oraz Jego gitara, niczym ciepły letni dzień.

Wyobraź sobie: otwierasz oczy, patrzysz, widzisz, jak dookoła mgła się unosi, a między drzewami przedzierają się promienie porannego słońca. Szumią tylko liście, gdzieś w oddali sarny idą, ptaki radośnie śpiewają. A Ty leżysz na miękkiej połaci mchu, pod wysokimi drzewami. Poza dźwiękami natury, zero dźwięków samochodu, tłoku, ludzi spieszących się na ulicach. Wdychasz głęboko czyste powietrze, chcesz więcej. Na koncercie zdawałoby się, że na sali jest się tą jedyną osobą. Z każdą kolejną piosenką odnosiłem wrażenie, że całe perfekcyjne piękno coraz bardziej próbuje uwolnić i zabrać moje serce, rozum, duszę, tam, by mogła pełnią siebie przeżywać to, co się dzieje. Mógłbym w tym samym czasie kochać wszystkich, nienawidzieć wszystkiego, płakać z radości i smutku. Mi te chwile dały niesamowitą pozytywną energię. Obiecałem sobie, że jako to jest ostatni koncert na tej trasie Jónsiego, nagram jego sam finał:


„Grow Till Tall” w wersji koncertowej dla mnie jest „streszczeniem” całego koncertu; na początku intymny, pełny ciepła, a na końcu intensywny, mocny. Po koncercie brakowało mi słów, kiedy dziękowałem Jónsiemu za to wszystko. Już nie chodzi o sam koncert, ale po prostu, o wszystko.

Jónsi, takk á ný frá hjarta minn fyrir tónleikum þinum í Kraká og Reykjavík! Sjáumst og á næst!

More from paweł páll ævar
Sólstafir w Warszawie
Sólstafir, 17.11.2014, PROXIMA, Warszawa Zdjęcia Paweł Páll Ævar
Read More
Join the Conversation

3 Comments

Leave a comment