Jeszcze do niedawna projekt owiany tajemnicą, niewiele mówiące trailery mnożyły tysiące domysłów. Ostatecznie wszystko się wyjaśniło – INNI to drugi dokument o najsłynniejszym islandzkim zespole Sigur Róś. Za kamerą stanął Vincent Morisset, znany chociażby z Miroir Noir grupy Arcade Fire. Na festiwalu w Wenecji obraz spotkał się w wielkim entuzjazmem, prosto więc z Włoch przyjechał na otwarcie Reykjavik International Film Festival, które miało miejsce wczoraj, późnym wieczorem w słynnym klubie NASA.
Z lekkim opóźnieniem, z którego ten kraj słynie, rozpoczyna się projekcja. Bez wielkich fanfarów, przemówień, podziękowań dla sponsorów. Ludzie rozsiedli się na podłodze. Rozpoczyna się ponad godzinna podróż z Sigur Rós. Koncert, który jest funfamentem filmu, odbył się trzy latat temu w lodnyńskim Alexandra Palace. Już otwierający Ný Batterí zafundował mi ciarki na całym ciele i świadomość, że nie słuchałem albumu Ágætis Byrjun całą wieczność. Album, który jest jednym z albumów mojego życia, o czym świadczy mój tatuaż na plecach. Cały film otwiera fragment wywiadu dla radia NPR, który przez wielu został uznanym najgorszym wywiadem wszech czasów, za sprawą kiepskiego dziennikarza i jego dość głupich pytań. INNI to z islandzkiego WEWNĄTRZ, co sugeruje podróż do samego środka twórczości grupy. Obraz różni się o tyle od pierwszego dokumentu HEIMA, że Heima był hołdem dla Islandii, jej natury, piękna, ludzi. Inni to z kolei dokument o zespole Sigur Rós, powstaniu, trudnej drodze do miejsca, w którym są teraz. Mamy okazję ujrzeć stare nagrania z koncertów grupy, wywiady, zabawne momenty z tras koncertowych. Wszystko rewelacyjnie przeplatane z koncertem z 2008 roku. Koncertem, który urzekał swoim perfekcjonizmem, w którym każdy dźwięk był przemyślany i dopracowany. Koncertem, który wzruszał po ludzku. Zabawnie wyglądały przejścia z kiepskich prób nieopierzonych muzyków, o których mało kto wówczas słyszał, do tego właśnie idealnego koncertu, który jest marzeniem każdego fana ich muzyki. Kolejne utwory to Svefn-g-englar, Fljótavík , Inní mér syngur vitleysingur, E-bow, Sæglópur, Festival i Popplagið, który zawsze będzie idealnym utworem na zakończenie. Po nim mogą być tylko napisy.
Przed filmem zastanawiałem się, na ile muzyka Sigur Rós jeszcze mnie rusza. Czy przypadkiem nie wyrosłem lekko, nie spoważniałem, nie zgubiłem tego dziecka w sobie, które kiedyś ich muzyki słuchało codziennie. Już w trakcie filmu dostałem odpowiedź – ciągle mnie rusza, nie spoważniałem, nie zgubiłem dziecka. Wszystko w porządku.
Sigur Rós: Festival (Live) from Sigur Rós on Vimeo.