Osiem kolorów tęczy – Krummi Björgvinsson (cz. II)

Mogę opisać islandzką scenę muzyczną jako tęczę – jeśli dołożysz czerń do tęczy, to będzie idealnie islandzka scena muzyczna. Bo tu jest wszystko. Jest gość, który gra w zespole metalowym, gra na klawiszach dla jakiegoś projektu elektronicznego, wszyscy się znają i rywalizacja jest zdrowa. Zawsze jest jakaś złośliwa gadka i te sprawy. Muzyka jest świetna, każdy się w nią angażuje. W każdej kapeli są bardzo indywidualne artystyczne potrzeby. Jest inaczej, nikt nie kopiuje drugiego zespołu islandzkiego. Po prostu musisz odnaleźć swoje korzenie i pielęgnować własne kwiatki – coś w ten deseń. (Krummi Björgvinsson)

Tutaj możesz przeczytać część pierwszą.

You can read this article in English here!

Po wydaniu drugiej płyty Jesus Christ Bobby w 2000 roku, Mínus wszedł śmiało w wielki muzyczny świat. Zaowocowało to między innymi koncertami w Wielkiej Brytanii czy na festiwalu Roskilde w 2002 roku. Mimo rozpędzającej się kariery swojej kapeli, Krummi miał czas, by dać ujście wenie twórczej także w innym projekcie – The Moody Company wraz z Franzem Gunnarssonem znanym z Ensími. Już wtedy nie można było powiedzieć, że w przypadku Krummiego Björgvinssona brak czasu oznacza brak aktywności muzycznej. The Moody Company był dla niego czymś w rodzaju wakacji. Projekt ten prezentował się bardzo odlegle stylistycznie od tego, co wówczas Krummi prezentował z Mínus. Bardzo akustyczny country blues z wykorzystaniem kontrabasu. Egzotycznie w porównaniu z noisecorem macierzystej kapeli. Na koncertach duet pojawiał się jedynie z futerałami na gitary, od święta zaś panowie grali z pełnym zespołem.

W 2003 roku nakładem 1001 nótt ukazała się składanka Sándtékk, na której dwa pierwsze utwory były autorstwa The Moody Company. Fragmentów można posłuchać na stronie tonlist.is. Panowie mieli przygotowany cały album, jednak sprawa rozeszła się najwyraźniej po kościach i we znaki dał się jednak w jakiś sposób brak czasu. Coś miało zrodzić się latem 2005 roku… jednak nigdy nie przyszło na świat.

Tymczasem światło dzienne ujrzała kolejna, trzecia już płyta MínusHalldór Laxness. Tytułem nawiązuje ona do noblisty w dziedzinie literatury, który jest ulubionym islandzkim pisarzem Krummiego. Wydanie tego albumu pociągnęło za sobą intensywną trasę koncertową. Tym razem w planie znalazł się m.in. jeden z ważniejszych koncertów w całej karierze – w lipcu 2004 roku przed Metallicą dla 18-tysięcznej publiczności w Reykjavíku, co stanowiło 6% populacji Islandii, oraz występ na głównej scenie festiwalu w Reading tego samego lata.

Dzięki trwającemu do 2007 roku intensywnemu tournee, udało się Krummiemu w październiku 2006 roku spotkać na jedynym islandzkim międzynarodowym lotnisku w Keflavíku Daníela Ágústa Haraldssona. Znali się z widzenia od lat, przychodzili na swoje koncerty, ale dopiero wtedy coś zaskoczyło. Do akcji wkroczyła Esja, czuwająca w ciszy nad stolicą Islandii. Wydająca dźwięki poprzez dwóch muzyków dobrze już znanych na miejscowej scenie. Skąd się wziął ów projekt, który przyjął imię po tej robiącej wrażenie górze? Z fascynacji muzyką country i Merle Haggarda. Powstał z chemii, jaka zaiskrzyła podczas wspólnego jammu Krummiego i Daníela Ágústa. Po prostu postanowili razem tworzyć dobrą muzykę. Wydawać by się mogło, że obaj reprezentują raczej dwa przeciwne bieguny muzyczne, ale na tym to chyba właśnie polegało. Krummi wiele się nauczył od starszego o 10 lat przyjaciela. Daníel zaś przyznał w pierwszym wywiadzie Esji, że praca z synem Bohalla inspirowała go na wiele różnych sposobów.

Spike Raven – bo taki przyjął w Esji pseudonim Krummi, tłumacząc na angielski swoje imię Oddur Hrafn – mógł wreszcie spełnić swoje marzenie i stanąć na scenie jako gitarzysta. Prócz niego na pokładzie znaleźli miejsce dla siebie także perkusista Frosti Runólfsson (znany także z deathmetalowego Klink), klawiszowiec i długoletni przyjaciel KrummiegoHalldór Ágúst Björnsson (z The End i Sólstafir) oraz gitarzysta Mínus Bjarni Sigurðsson. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest w tym coś dziwnego – w Esji nie było basisty. Brzmienie zespołu jednak na tym nie ucierpiało ani trochę.

Cdn.

Osiem kolorów tęczy – Ólafur Arnalds

Written By
More from úlfurinn
Lucifer/He Felt Like a Woman – Hjaltalín
Wczoraj ukazała się trzecia płyta Hjaltalín, a już dziś zobaczyć możemy nowy...
Read More
Leave a comment