Rozmowa z Oyama: lubimy koty i kierujemy ich energię na muzykę, jaką piszemy

Jest ich piątka i mają po dwadzieścia kilka lat. Na co dzień pracują z dziećmi i młodzieżą, a w czasie wolnym spotykają się na próbach i komponują nowy materiał. Mowa o Oyama – młodych wilkach islandzkiej muzyki. Ze swoim zamiłowaniem do shoegaze’u niejako idealnie wpasowali się w lukę gatunkową na lokalnej scenie. Zespół powstał w ubiegłym roku, a jego historia nabiera rumieńców od czasu ubiegłorocznej edycji Iceland Airwaves. Magazyn Reykjavík Grapevine orzekł wtedy, że to jeden z siedmiu zespołów, które koniecznie trzeba zobaczyć w akcji podczas tego muzycznego święta, a okazji było sporo, bo występowali każdego wieczora.

You can read also English version of this article here!

Z początku podchodziłam do ich kariery dość sceptycznie – oczywiście, są nieźli, w końcu to już doświadczeni muzycy. Przyłapałam się kilka razy na tym, że zaczynam nucić którąś z ich piosenek, a teledysk do Shade okazuje się obowiązkową pozycją, kiedy mam ochotę na wieczór z kotami. Za żadne skarby świata nie znajdzie się w ich muzyce pierwiastka islandzkości – i bardzo dobrze! Jednak w tym wszystkim brakowało mi czegoś ostatecznego, żeby mówić wszystkim znajomym bez wyjątków: „posłuchaj tego, jeszcze będzie o nich głośno”. Na Wasze (nie)szczęście znalazłam to! Teraz z czystym sumieniem mogę Wam powiedzieć, że ktokolwiek był autorem rekomendacji w Reykjavík Grapevine, miał rację w 100%. Poczułam ich energię na scenie. Te wielowarstwowe gitarowe partie, hipnotyzujące i zamglone wokale, a w wersji na żywo wysuwającą się bardziej do przodu dynamiczną sekcję rytmiczną. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam, jak grają The Garden – kupili mnie. Teraz rozumiem, dlaczego po Iceland Airwaves londyńska wytwórnia Projekta chciała mieć ten zespół u siebie.

W swoim dorobku mają jedynie EPkę I Wanna, która ukazała się w styczniu. Znajduje się na niej 6 utworów. Wraz z nadejściem nowego roku rzucili się w wir pisania nowych piosenek. Tym samym okazało się, że nie dadzą się jednoznacznie zaklasyfikować jako shoegaze i skręcają nieco w stronę psychodelii, aczkolwiek wciąż słychać w ich muzyce gitarowe brzmienia z lat 90. Nowy materiał pojawia się już na koncertach i trzeba przyznać, że spotyka się z pozytywnym odbiorem. Warto poczekać na kolejne wydawnictwo, bo zapowiada się ciekawie. Zespół tworzą muzycy, którzy pierwsze kroki na muzycznej scenie mają już za sobą. Zaczynam odnosić wrażenie, że debiutantów w pełnym tego słowa znaczeniu można w Islandii policzyć na palcach jednej ręki – nawet na Músíktilraunir może być z tym problem. Każdy gdzieś kiedyś już grał. Tak więc personalne połączenia z Oyama mają chociażby Útidúr, Sudden Weather Change, The Fist Fokkers, Just Another Snake Cult czy We Painted The Walls, żeby nie wymieniać wszystkiego. Na tydzień przed ich koncertem w Londynie spotkałam się z trzema członkami Oyama – gitarzystą i wokalistą Úlfurem Alexandrem Einarssonem, wokalistką, klawiszowcem i autorką oprawy graficznej Júlíą Hermannsdóttir oraz gitarzystą Kárim Einarssonem, który również czuwał nad techniczną stroną nagrań I Wanna EP.

Skąd pomysł na nazwę zespołu Oyama?
Úlfur
: To było dość przypadkowe. Nasza dawna basistka na nią wpadła, Steinunn Harðardóttir, bo potrzebowaliśmy nazwy. Potem ona odeszła z zespołu, a nazwa do nas przylgnęła i nie zdecydowaliśmy się ją zatrzymać, póki Júlía nie dołączyła do zespołu…
Júlía: Nie powiedziałeś mi.
Úlfur: Tak, nie byliśmy zdecydowani, ale kiedy Júlía
Kári: Myślałem, że to ty byłeś jedynym, który nie był zbyt przekonany do nazwy. Mnie się zawsze podobała.
Úlfur: A Júlía uczyła się japońskiego…
Júlía: Jestem jedyną osobą w zespole, która zna japoński język migowy, więc to było coś w rodzaju dlaczego wzięliście taką nazwę? [śmiech] Bo to oznacza te wszystkie rzeczy i zastanawiam się czy wiedzieliście o tym czy był to przypadek.
Úlfur: Tak, wtedy powiedziała nam, że to znaczy pełną szacunku górę albo człowieka grającego kobietę…
Júlía: To nie znaczy pełną szacunku górę. To po prostu góra, ale wyrażona w sposób pełen szacunku, bo to inny poziom języka. Ale tak, oznacza górę bądź też aktora teatru Kabuki, który gra tylko kobiece role, więc przebiera się jak drag queen i był specjalistą w graniu kobiet na scenie teatru Kabuki.
Úlfur: Podoba nam się to znaczenie, więc pozostaliśmy przy tej nazwie.

Jesteście doświadczonymi muzykami, a w ubiegłym roku Wasz basista wydał album z Sudden Weather Change, więc to trochę zaskakujące dla mnie, że stworzyliście nowy zespół rok temu, bo byliście wtedy dość zajęci.
Úlfur
: Tak, więc nieco ponad rok temu doszedłem do wniosku, że grałem w zespołach od 3-4 lat, ale żaden z nich nie wykonywał mojego ulubionego gatunku, czyli powolnego alternatywnego indie rocka z lat 90, więc po prostu zebrałem ludzi, których znałem ze sceny muzycznej, żeby grali ze mną i tak narodził się Oyama. My wszyscy lubimy ten rodzaj muzyki i chcieliśmy spróbować i stworzyć zespół, który porusza się w tym gatunku, a że wszystko poszło naprawdę dobrze, to zostaliśmy już przy tym.
Więc wszyscy lubicie muzykę lat 90. i dorastaliście wtedy. Jakie są wasze ulubione rzeczy związane z Islandią lat 90.?
Úlfur
: Dobre pytanie. Właściwie nie słucham zbytnio muzyki islandzkiej.
Ale nie tylko muzyczne, inne także, coś w stylu kultowych rzeczy.
Kári: Hubba Bubba jest naprawdę niezła.
Júlía: Co?
Kári: Hubba Bubba. W pewnym sensie fajna.
Júlía: Myślę, że to co najwyraźniej pamiętam to początki Internetu. Nikt nie miał Internetu w domu, ale szłaś do biblioteki codziennie, żeby rzucić okiem na naprawdę sporne kwestie na Internecie typu jabłko czy gruszka. Mój pierwszy ślad pozostawiony w Internecie to wpis do księgi gości Króla Lwa w 1997 roku. Naprawdę uwielbiam Króla Lwa. Sama nie wiem, to chyba to, co pamiętam najlepiej.
Úlfur: Myślę, że lata 90. to dla nas czas niewinności i odkrywania świata, więc jesteśmy z nimi związani w potężny sposób.

Porozmawiajmy o Iceland Airwaves. Czy kiedykolwiek zagraliście tak dużo koncertów ze swoimi innymi projektami, jak zrobiliście to w ubiegłym roku z Oyama?
Úlfur
: Nie. To był pierwszy raz, kiedy występowaliśmy z zespołem każdej nocy podczas festiwalu. Wyszło bardzo dobrze. To było zaskakująco dobre posunięcie, by zagrać każdej nocy.
Zwłaszcza, że po Iceland Airwaves podpisaliście kontrakt z wytwórnią Projekta. Wiecie ile razy widzieli was na scenie?
Úlfur
: Dwa, zdaje się.
Júlía: Tak, dwa.
Úlfur: Tak, to był łut szczęścia.

Teraz dla mnie to zupełnie zrozumiałe, dlaczego dołączyliście do wytwórni w zaledwie 6 miesięcy wspólnego grania. Ale była swego rodzaju niespodzianka na islandzkiej scenie muzycznej, zwana Oyama i nie graliście jeszcze wtedy za granicą, więc właściwie nikt nie wiedział, kim jesteście. Gotowi na podbój świata?
Júlía
: Tak.
Kári: Wiesz, nie mam nic przeciwko. Nie boję się podbijać świata. Może być fajnie.
Júlia: To bardzo miła niespodzianka, że ludzie bawią się na naszych koncertach tak dobrze i mogą do nas dotrzeć i porozmawiać z nami. Można przyznać, że jesteśmy gotowi, bo dużo ćwiczyliśmy. Myślę, że może niekoniecznie czujemy się gotowi, ale pewnie tak czy inaczej powinniśmy to zrobić.
Ostatnio graliście w Wielkiej Brytanii i Norwegii. Jaki mieliście tam odbiór?
Úlfur
: Bardzo dobry. To trochę dziwne jechać za granicę tak wcześnie, kiedy ludzie w Islandii nawet jeszcze nie wiedzą, kim jesteśmy, więc skąd ludzie za granicą mieli by to wiedzieć. Ale jesteśmy po prostu szczęśliwi, że By:Larm Festival w Norwegii nas chciał i spotkaliśmy się z zainteresowaniem w Wielkiej Brytanii, a właściwie wybieramy się do Londynu końcem kwietnia…
Júlía: Za tydzień.
Úlfur: I ponownie do Brighton w maju, żeby zagrać na The Great Escape. Więc to dobrze, że chcą nas tam z powrotem.
Zapowiada się ekscytująco. Graliście nowy utwór na koncertach w tym miesiącu i wydaje się, że nowy materiał będzie czymś zgoła odmiennym od I Wanna EP. Jakby mniej shoegaze’u i więcej psychodelicznej ściany dźwięku…
Úlfur
: Tak, właśnie zmierzamy w innych kierunkach.
Júlía: Zdaje się, że mam właściwie najmniejszy udział w pisaniu muzyki, więc nie mogę za wiele o tym powiedzieć. Nie uważam, że to jest jak przestańmy to robić, chcę przestać i robić coś innego. To raczej kontynuacja kierunku, coś na zasadzie stwórzmy coś, co dobrze brzmi i grajmy to, co chcemy, oczywiście w pewnych granicach, ale wiesz, to coś, co robimy cały czas.

Znajdziecie w tym roku czas, żeby coś nagrać?
Kári
: Miejmy nadzieję.
Júlía: Najpierw musimy to skończyć pisać [śmiech].

Pierwsze muzyczne skojarzenie, które przychodzi mi na myśl, kiedy patrzę na to, co robicie na scenie, jest Sonic Youth. Naprawdę chcę Cię zobaczyć, Kári, grającego na gitarze kijem baseballowym. Wiesz, jak Thurston Moore.
Kári
: Tak tak tak, zrobię to. Raz zdjąłem buty i zacząłem uderzać nimi w gitarę. Myślałem, że to fajny chwyt, ale nigdy więcej tego nie zrobiłem.
Júlía: Kiedyś uderzyłeś Bergura [Andersona, basistę zespołu – przyp. red.] w twarz gitarą.
Kári: Tak, tak, i oddał mi. Nie, to on mnie pierwszy uderzył, ja wziąłem odwet.
Ale obeszło się bez krwi…?
Kári
: Taaak.
Júlia: Był siniak.

Na miesiąc przed ważnym w historii zespołu festiwalem Iceland Airwaves 2012 ukazał się pierwszy wideoklip Oyama do piosenki Shade. Tym samym oficjalną maskotką zespołu stał się kot ÚlfuraTobbi. Wytrawny koci model zagościł nawet u boku Sóley na okładce Reykjavík Grapevine, którego listopadowe wydanie było poświęcone wydarzeniom podczas Iceland Airwaves. Ale kot w teledysku i na okładce to nie wszystko. Przyglądając się bliżej efektom sesji zdjęciowej zespołu, można dojść do wniosku, że ktoś tu ma jednak kota… na punkcie kotów.

Co powiecie mi o kotach w Islandii? Odnoszę dziwne wrażenie, że Reykjavík jest kocią stolicą.
Úlfur
: Tak, koty są tu bardzo powszechne [śmiech].
Júlía: To dziwne, bo psy nie są za bardzo popularne i można by pomyśleć, że mamy tu zwierzaki domowe, ale są tylko koty.
Úlfur: One po prostu doskonale się mają w Reykjavíku. One o tym wiedzą, my o tym wiemy.
Júlía: A właściwe, słyszałaś o… to totalnie z innej beczki. Ale Freyjugata, ulica, która jest bardzo blisko kościoła Hallgrímskirkja… ludzie mówią, że jest tam nadzwyczajna ilość kotów, a to z powodu nordyckiej bogini Freyji. Jeździła rydwanem ciągniętym przez hordę kotów, więc koty zawsze były przy niej jako służący i przyjaciele. Więc może to ma jakiś związek z mitologią nordycką.
Kári: Raczej nie.
Júlía: Słyszałaś o tym wcześniej?
Nie.
Úlfur
: Nawet ja nie słyszałem tego wcześniej. Zmyślasz to. Przestań kłamać podczas wywiadu [śmiech].
Júlía: Nie! To prawda! Miej oczy otwarte na Freyjugata.

Zapytałam Was o koty z powodu Shade.
Úlfur
: Tak. Nawet jedna z naszych nowych piosenek nazywa się The Cat Has Thirst i jej tekst jest z perspektywy kota.
Twojego kota?
Úlfur
: Po prostu kota. Júlía też ma kota. Lubimy koty i kierujemy ich energię na muzykę, jaką piszemy.
I lubicie nagrywać swoje koty.
Úlfur
: Tak, tak, właściwie mam bardzo dobrą kamerę i jakieś 90% tego, co nagrywam, to po prostu Tobbi.
Jest świetnym modelem. W teledysku Shade są dwie warstwy – Tobbi i woda. Obudziliście moją wodną obsesję. Gdzie nagrywaliście tę warstwę?
Úlfur
: Właściwe w Reykjadalur. Filmowałem to tuż za Hveragerði.
W tym samym miejscu, gdzie The Heavy Experience nagrywali swój klip?
Úlfur
: Tak, generalnie to jest to samo nagranie. Wybrałem się tam na spacer z Bergurem i Túmim z The Heavy Experience i nagraliśmy sporo materiału. Trochę zostało użyte na potrzeby teledysku The Heavy Experience, a mała część na Shade.

Co możecie mi powiedzieć o świeżo ogłoszonym festiwalu All Tomorrow’s Parties – jako słuchacze i Islandczycy, którzy są spragnieni zagranicznych zespołów grających w Islandii.
Úlfur
: 28 czerwca.
Kári: Całkiem niezły line-up.
Júlía: To naprawdę ekscytujące, ale myślę sobie o mój Boże, moje lato jest zapełnione przynajmniej do sierpnia. Mam nadzieję, że Islandczycy nie poczują festiwalowego przemęczenia, bo tyle się dzieje, zwłaszcza od ostatniego roku. Wygląda, jakby przykładali wagę do organizacji, przykładowo będą projekcje filmów i wszystkie te małe rzeczy dziejące się wokół. Zapowiada się ciekawie i ekscytująco, więc tak, czekam z niecierpliwością, żeby zobaczyć jak dobry jest ten festiwal, bo to pierwszy raz więc wiesz, nigdy nic nie wiadomo.

Jakie są Wasze wrażenia odnośnie islandzkich festiwali? Z mojej perspektywy to bardzo ekscytujące z powodu tych wszystkich islandzkich artystów. Ale wiecie, Wy możecie być nieco znudzeni, bo wszystko grają na każdym festiwalu i widzieliście już te zespoły ze sto razy.
Úlfur
: Dla Islandczyków zwyczajne islandzkie zespoły nie są czymś ekscytującym, by zobaczyć je w festiwalowym line-up’ie. Zawsze chcesz zobaczyć jaka dobra zagraniczna kapela przyjeżdża. Są islandzkie zespoły, na które nie zwracasz uwagi, bo możesz je zobaczyć tak czy siak.
Júlía: Ale jednocześnie nigdy nie czuję się znudzona. Graliśmy na Aldrei Fór Ég Suður w Ísafjörður, gdzie były same albo prawie same islandzkie zespoły i była naprawdę dobra zabawa.
Úlfur: Wybacz, mówię głównie o festiwalach, na których płacisz, żeby obejrzeć zespoły. Jak ATP. ATP też wydaje się być sprawą turystyczną. Mają te pakiety dla turystów, och, możesz lecieć samolotem, zostać tam i blablabla.
Júlía: Prawie to samo, co Airwaves i Sónar
Kári: Ale to jest Keflavík, więc jakby prosi się o…
Júlia: …ATP jest w Keflavíku? Ale tam jest inny festiwal – Keflavík Music Festival.
Kári: Tak, ale to zupełnie coś innego.
Júlia: Wiem, że całkiem co innego, ale…
W ciągu jednego miesiąca w Keflavíku odbywają się dwa festiwale.
Júlía
: Tak, ale tam nic nie ma.
Úlfur: Odnoszę wrażenie, jakby Keflavík Music Festival był bardziej mainstreamowy, a ATP dla muzycznych nerdów.
Júlía: Tak, wiem, ale mówię jedynie o miejscu, dlaczego dwa duże festiwale, które się totalnie od siebie różnią, odbywają się w Keflavíku.
Kári: Wydaje mi się, że to sprawa turystyki.
Może chcą zaprosić więcej turystów właśnie przez Keflavík…
Júlía
: Tylko martwi mnie to, bo wiesz, słyszałam o ludziach, którzy myśleli, że lotnisko jest w Reykjavíku, zrobię sobie spacer i łażą sobie, och, Reykjavík jest naprawdę nudny, dlaczego wszyscy myślą, że to takie fajne miasto?, a później wracają do samolotu, lecą do domu i mówią wszystkim, że Islandia jest naprawdę nudna. To mnie martwi.
Nie da się powiedzieć, że Islandia jest nudna.
Úlfur
: Czekaj, mogę to zrobić …Islandia jest nudna.
Ale jesteś Islandczykiem.
Úlfur
: Ale mimo wszystko nie było to niemożliwe.

Dziękujemy za rozmowę!

Bandcamp

Written By
More from úlfurinn
Centrum Języka Islandzkiego w Krakowie zaprasza
Chcesz nauczyć się islandzkiego, a mieszkasz w Krakowie? Centrum Języka Islandzkiego zaprasza...
Read More
Leave a comment