Nasza recenzja : FM Belfast – How to make friends

FM Belfast – How to make friends

1. Frequency
2. Underwear
3. I Can Feel Love
4. Tropical
5. Pump
6. Par Avion
7. VHS
8. Lotus
9. Optical
10. Synthia
11. President


Pojawili się znikąd i właściwie na zawsze odmienili losy świata. Dziarsko maszerują naprzeciw teorii o wpływie otaczającego piękna Islandii na tworzoną muzykę i serwują nam najbardziej odjechaną mieszankę słonecznego electro popu z potężną dawką humoru i dystansu do siebie. Potrafią jak mało kto rozkręcić imprezę, a pojęcie obciachowej piosenki jest im zupełnie obce.


Na papierze wygląda to tak:

Árni Hlöðdversson i Lóa Hjálmtýsdóttir są parą od wielu lat. Na tyłach swojego domu posiadają małe studio nagraniowe. W 2005 roku postanawiają dla zabawy nagrać kilka utworów z okazji Bożego Narodzenia dla najbliższych przyjaciół. Pomysł okazuje się strzałem w dziesiątkę i od przypadku do przypadku powstaje zespół FM Belfast, który kontynuuje do dziś ową zabawę. Dołączają do nich Árni Vilhjálmsson oraz Örvar Þóreyjarson Smárason, założyciel Mum oraz etatowy członek Benni Hemm Hemm, Singapore Sling i Slowblow. Jest ich czwórka, chociaż skład waha się, bywa że scena zapełniona jest ludźmi, jak podczas Iceland Airwaves, kiedy zaprosili Borko, Retro Stefson i Reykjavik!, aby stworzyć największe widowisko ubiegłorocznego festiwalu. W 2008 światło dzienne ujrzało ich debiutanckie wydawnictwo How to make friends, album, który uznawany jest za muzyczną perełkę muzyki electro.

Brzmi dokładnie tak, jak powinien. Oto grupa przyjaciół urządza imprezę, na którą zaprasza absolutnie wszystkich i wysyłają daleko w kosmos przy użyciu kilku instrumentów, wokalu i dobrej zabawy. Już otwierający album, bujający Frequency, doskonale potwierdza moje słowa. Z każdym kolejnym utworem robi się goręcej. Underwear to chyba najbardziej zwariowany hymn o czystej chęci szaleństwa, bo We live in a place where we count the days ’til nothing i Nothing ever happens here. I can feel love i Tropical to ciąg dalszy imprezy, skaczemy w hipotycznym transie, pot leje się po twarzy, ale nie mamy zamiaru zwolnić, aż do półmetka albumu. Piąty utwór to mistrzostwo świata w kategorii covery. Z energetycznej i kultowej Pump Up The Jam zespołu Technotronic powstaje groteskowe, prześmiewcze i leniwie ziewające Pump, które delikatnie buja i dryfuje gdzieś pośrodku oceanu na wielkim wielorybie. To nie jedyny cover na albumie, Islandczycy powstanowili zapożyczyć się u Rage Against The Machine i wykorzystać ich Killing In The Name Of do stworzenia Lotus. Ich fuck you, I won’t do what you tell me to zdecydowanie highlight całej płyty, a sam utwór na długo pozostaje w pamięci. Impreza nie ustaje za sprawą genialnego Par Avion, przy którym można stracić reszty sił, a kolejne m.in VHS, Optical czy Synthia wcale nie pozwalają na chwilę wytchnienia. Album zamyka President, który brzmi jak trochę pogodniejsza wersja The Knife i sprawia, że o FM Belfast nie można już zapomnieć.

FM Belfast to nie jest zespół. To społeczność, siła, przyjaźń, rodzina, do której chciałoby się należeć. How to make friends – ten album miał im przysporzyć przyjaciół. Jestem przekonany, że zadanie zostało spełnione. Dziś mało kto jest w stanie oprzeć się urokowi tych wariatów, przy których nie można się nie uśmiechnąć. Pozostaje mieć nadzieję, że ich kolejny album ugruntuje ich pozycję na świecie jako elektrycznej Abby.

 

www.myspace.com/fmbelfast

 

More from dawid po prostu
Crystalline – nowy utwór Björk już niebawem!
Björk ogłosiła wczoraj na swoim Twitterze, że pierwszy singiel z wyczekiwanego albumu Biophilia...
Read More
Join the Conversation

1 Comment

Leave a comment