Á nýjum stað… – relacja z lubelskiego koncertu Halli Norðfjörð!

Halla Norðfjörð. Islandzka songwriterka o magicznym głosie i z cudownymi utworami powróciła do Polski, by zagrać 20 koncertów. Jako, że jednym z miast był Lublin (dość mi bliski), postanowiłem od razu, że na pewno nie przegapię tego koncertu. Chyba, że wpadłbym pod samochód. Albo coś w ten deseń. Miałem okazję poznać tę uroczą i utalentowaną Islandkę w lutym w Krakowie, podczas jej pierwszej trasy koncertowej po naszym kraju. Tak się zakochałem w jej muzyce (i w Niej samej ;), że nie mogłem po prostu odpuścić jej koncertu podczas tej trasy.

Na samym początku miałem dość dziwne uczucie, że przyjdzie bardzo mało osób. Nie wiem, dlaczego. W zasadzie to koncert Halli był pierwszym koncertem w Lublinie, na którym byłem. W głowie miałem masę różnych pytań typu, jaka jest tu publiczność, ile ludzi przyjdzie i takie tam. W końcu głupio by mi było, gdyby tylko garstka osób przyszła, w tym kilku moich znajomych. Koncert odbył się w “Tekturze” przy Wieniawskiej. Tektura. Fot. paweł páll ævar Dość ciekawe, kameralne, ale za to bardzo klimatyczne miejsce. Na samym początku, jak większość osób przeszła do sali, ludzi było naprawdę mało. Dwudziestokilkuletni chłopak przyniósł sprzęt Islandki, podłączył wszystko. Czekaliśmy, aż się zacznie koncert. Po kilku minutach wrócił z powrotem na scenę, przedstawił się. “Jestem kierowcą. I wożę różnych artystów po Polsce” – zaczął. Przedstawił Hallę, opowiedział trochę o Niej. W końcu były wielkie brawa, gdy niewielkiego wzrostu blondyneczka pojawiła się na scenie. Odwróciłem się na chwilę, sala była wypełniona ludźmi po same brzegi! Halla przywitała się dość nieśmiało. Zaczęła swój koncert piosenką “Let’s Walk”. To jest jeden z moich ulubionych utworów artystki. W sali panowała idealna cisza przez co miałem wrażenie, że tutaj nie ma nikogo prócz mnie i artystki tego wieczoru. Tylko między piosenkami powracałem do realiów, słysząc wielkie oklaski. Halla zagrała swoje utwory znane z jej wcześniejszej trasy i z EPki “Demos”, islandzkie Tímaþrá (Pragnienie Czasu), Glóð (Blask), także “Maybe”, na którą najbardziej czekałem, i “Poker Face”. Przed tą ostatnią Halla powiedziała “Wiem, tytuł bardzo oryginalny. Przepraszam”. _MG_7301Jednak ten “Poker Face” jest o niebo bardziej cudowny niż “Poker Face” pewnej znanej skandalistki muzycznej. Songwriterka zaśpiewała nam również nowe utwory, które znalazły się na EPce “When I Go” (recenzję znajdziecie tutaj), czyli m. in. “The Bridge” (polska premiera utworu miała na naszej stronie), “More Than This”, czy “Og Nú” (I Teraz). Uroczy wokal, cudne utwory spowodowały, że publiczność nie pozwoliła jej szybko zejść ze sceny. Zaśpiewała na bis 4 piosenki, w tym 3 unplugged. Jako ostatnią zaśpiewała piękną islandzką “Á Nýjum Stað” (W Nowym Miejscu), która przez resztę wieczoru nie mogła przestać chodzić mi po głowie.

Podsumowując lubelski koncert Halli, mogę powiedzieć, że był rewelacyjny. Publiczność w Tekturze była cudowna, Halla zagrała przepięknie, atmosfera niesamowita. Ten koncert zaliczam do tych, które jak dla mnie są za krótkie. Na szczęście mam obie płytki “When I Go” i “Tip Tap”, które mogę słuchać w kółko, bez końca. Halla obiecała wrócić do naszego kraju już w lutym i mam nadzieję, że Lublin znów pojawi się na liście miast, w których Ona zagra swój koncert. Na zakończenie tej relacji ostatni utwór z koncertu Halli – “Á Nýjum Stað” (W Nowym Miejscu).

Halla, takk fyrir tónleika þinn í Lublin! Podziękowania dla Borówki za organizację tego koncertu i całą resztę! :)

More from paweł páll ævar
„Do zobaczenia Polsko” – relacja z wrocławskiego koncerty Ólafura Arnaldsa
Trzydniowa trasa Ólafura Arnaldsa po naszym kraju miała swój finał we wrocławskim...
Read More
Leave a comment