Wydawać by się mogło, iż od ich ostatniego koncertu trochę wody w Wiśle upłynęło, a że ostatnio coraz więcej się dzieje u nas w materii islandzkiej, to obraz Bloodgroup mógł się nieco zatrzeć w naszej pamięci. Zespół jednak nie pozwala na taką sytuację, gdyż wraca do nas po raz czwarty już w maju! 26 maja zapraszamy wszystkie mamy oraz duże i mniejsze dzieci do Białegostoku. Tymczasem na dzikim południu podczas ostatniej wizyty…
You can read English version of this article. Click here.
Úlfurinn: W ciągu zaledwie roku to jest wasza trzecia wizyta. Łącznie 9 koncertów do tej pory. Dlaczego Wam się tak bardzo tutaj spodobało?
Hallur: Bo Polska nas lubi.
Janus: Dlaczego nas lubicie, co? Dobrze nam tu idzie. Od pierwszego koncertu są pełne kluby i doceniacie muzykę.
Sunna: Ludzie są bardzo mili.
Hallur: I też czujemy się tutaj bardzo fajnie.
Janus: Publiczność wydaje się czuć, o co nam chodzi. Nie wszędzie tak jest.
Ú: Jakie jest najbardziej pamiętne miejsce, w jakim graliście?
Hallur: Hm… wydaje mi się, że pod Wielkim Murem w Chinach.
Raggi: Tak, jedno z nich.
Janus: Właściwie oba koncerty w Chinach były wyjątkowe. Kolejny też był szalony, bo nie sądzę, żeby wiedzieli tam, kim byliśmy, a mimo to było z 10 tysięcy ludzi i wszyscy szaleli.
Raggi: Więcej niż 50 tysięcy ludzi na pierwszy koncercie.
Janus: Szaleństwo. Nie sądzę, żeby wiedzieli, kim byliśmy.
Sunna: Kolejnym występem, który zapadł w pamięć, był ten w Polsce. Po koncercie siedziałam na pianinie, podpisując i sprzedając płyty – to było niesamowite, nie mogłam się ruszyć.
Hallur: To był nasz pierwszy koncert w Polsce. W Poznaniu w lutym ubiegłego roku.
Janus: Było tak dużo ludzi, że po występie był zorganizowany kącik, gdzie można kupić gadżety, a my byliśmy w rogu na pianinie, dosłownie na pianinie podpisywaliśmy te gadżety. Wszędzie mnóstwo ludzi.
Ú: W ubiegłym roku dużo koncertowaliście za granicą. To dobry sposób na podróże? Macie w ogóle czas na zwiedzanie podczas trasy?
Janus: W zasadzie nie.
Hallur: Prawie nigdy.
Janus: Na tej trasie zagraliśmy 21 koncertów.
Hallur: Mieliśmy dzień wolnego i zapewne nie spędziliśmy go na zwiedzaniu. Po prostu spaliśmy.
Raggi: I właściwie spędziliśmy wolne dni, kilka jakich mieliśmy, żeby rozplanować…
Hallur: Naprawić instrumenty…
Janus: Często w trakcie trasy wszystko jest rozklekotane, więc musimy podreperować wszystkie kable i sprzęt. Zdarza się, że przestają dobrze działać.
Ú: Minęły 2 lata odkąd płyta Dry Land została wydana. Macie na pewno sporo pomysłów na nowe utwory. Nagraliście już coś?
Hallur: Nie nagraliśmy… sposób w jaki pracujemy jest taki – nagrywamy nasze pomysły i pracujemy nad nimi w studiu, ale nic nie jest właściwie jeszcze gotowe do wydania…
Raggi: Mamy nowe pomysły.
Hallur: Pracujemy nad nimi.
Raggi: Płyta jest w drodze.
Janus: Wciąż zbieramy pomysły, by uzyskać koncepcję.
Hallur: Żeby dojść do tego, jaki nastrój powinien panować. Czy coś takiego jak na Dry Land czy pierwszym albumie, a może coś kompletnie innego.
Ú: Był nowy utwór w Krakowie, prawda?
Hallur: Tak. Graliśmy jedną nową piosenkę.
Raggi: Może będzie na naszej nowej płycie.
Hallur: Albo może nie (śmiech). Nie wiemy. Właściwie stworzyliśmy ją przed nagraniem Dry Land. Wtedy napisaliśmy wiele utworów, 20 albo 30. Wypróbowaliśmy je wszystkie na koncertach, niektóre z nich były grane jakieś 10 razy, ale później stwierdziliśmy, że nie chcemy tak brzmieć. Poszliśmy naprzód i zmienialiśmy niektóre piosenki. Jak na przykład My arms. Kiedyś była całkiem inna w wersji live niż ta nagrana na albumie.
Ú: Pracujecie teraz w nieco zmienionym składzie, bo Sunna jest w Bloodgroup od 1,5 roku. Zatem Wasza muzyczna ścieżka też wygląda nieco inaczej.
Hallur: Oczywiście. To ma wpływ. Wszystko się zmienia. Wszystko się jeszcze zmieni. Na dobry sposób.
Janus: To dla nas ekscytujące. Wciąż próbujemy nowych rzeczy.
Raggi: Trzymamy się eksperymentowania – to jest to, co robimy w studiu. Próba zrobienia czegoś całkowicie innego.
Hallur: Chcielibyśmy mieć więcej czasu. Byliśmy długo w trasie, więc nie mieliśmy czasu, żeby zrobić tyle, ile byśmy chcieli.
Raggi: W tamtym roku skomponowaliśmy o wiele więcej piosenek. Graliśmy w 20 krajach, więc mieliśmy wiele na głowie, po prostu nie starczyło czasu na to.
Ú: Lilja [Jónsdóttir] ostatecznie zakończyła współpracę z Bloodgroup czy wciąż jest dobrym duchem zespołu?
Hallur: Nie będzie już więcej z nami śpiewać.
Janus: Ale pozostanie na zawsze częścią zespołu. Jest ich siostrą i naszą dobrą przyjaciółką. Właściwie jest pierwszą osobą, której pokazujemy nasze piosenki, które zrobimy. Z tego powodu, że po prostu wierzymy jej zdaniu. Więc jest takim duchem zespołu.
Ú: Ekscytujące jest robienie niespodzianek fanom, jak przy okazji Gogoyoko Wireless. To chyba pierwszy raz w historii Bloodgroup, kiedy wykorzystaliście na żywo takie instrumenty jak gitara, bas i perkusja.
Hallur: Próbowaliśmy raz wcześniej. Z naszym przyjacielem podczas Melodica Festival w Reykjavíku. Zapytał nas czy to zrobimy, siedział tam i naprawdę nas ujął. Znacie Svavara Knútura? To był on.
Janus: Zmusił nas właściwie do tego!
Hallur: „Musicie to zrobić!”. A my powiedzieliśmy „ok, kolego” i zagrał z nami na klawiszach. Wykonaliśmy 3-4 piosenki. Tak było za pierwszym razem. Zawsze chcieliśmy zrobić z tego coś więcej, ale wtedy zdarzyła nam się okazja z Gogoyoko Wireless.
Janus: Hallur zagrał na perkusji, Raggi na basie, ja na gitarze, bo właściwie to nasze główne instrumenty. Nie klawisze. Żadne z nas nie jest tak naprawdę klawiszowcem. To coś, co dotarło do nas bardzo późno.
Ú: Więc na jakich instrumentach gracie?
Janus: Hallur – perkusja i gitara.
Raggi: Gram głównie na basie i gitarze.
Janus: Gitara i wokal.
Sunna: Gram na fortepianie.
Ú: Nie tak dawno mogliśmy obejrzeć w Warszawie dokumenty muzyczny Backyard. Wygląda to tak, jakby scena muzyczna w Reykjavíku dobrze działała. A co z Waszymi rodzinnymi stronami?
Hallur: Jest kilka dobrych zespołów z naszego rodzinnego miasta, ale nie ma tam sceny muzycznej. Ci ludzie, wszyscy z zespołów, byli w szkole średniej. Teraz żyją w Reykjavíku i tutaj działają. Tam nie ma klubu muzycznego, nie ma miejsca, gdzie można by grać w Egilstaðir, więc oczywiście nie ma mowy o scenie muzycznej.
Raggi: Zanim założyliśmy zespół, przenieśliśmy się do Reykjavíku, żeby być częścią tamtejszej społeczności muzyków.
Hallur: Wynajęliśmy jakiś tary dom, w którym nikt nie mieszkał, by nagrać pierwszy album.
Raggi: Właściwie, kiedy na początku graliśmy koncerty w Reykjavíku w każdy weekend, jeździliśmy z Egilstaðir, co daje ponad 700 kilometrów bardzo słabych dróg. Tak co tydzień w tę i z powrotem.
Hallur: Tylko po to, żeby zagrać dwa koncerty w Reykjavíku i wrócić.
Ú: Zanim założyliście Bloodgroup, każdy członek zespołu był aktywnym muzykiem. Doświadczenia z poprzednich projektów są teraz pomocne? Na przykład przy pracy w studiu?
Janus: Kiedy nagrywaliśmy pierwszy album nikt z nas nie tworzył elektroniki. Byliśmy po prostu rockmanami, graliśmy metal czy funk. Więc najzwyczajniej powiedzieliśmy sobie, że to jest to, co będziemy robić.
Hallur: Pomogły nam tak, że byliśmy wszyscy bardzo podekscytowani, że to robimy.
Janus: Byliśmy ciekawi. Nawet nie wiedzieliśmy czym to jeść przez pierwszy rok…
Raggi: Jak grać na klawiszach…
Janus: A później powoli znajdowaliśmy w tym coraz więcej frajdy, bo to było naprawdę wyzwanie. Ich siostra jest klasycznie kształconą wiolonczelistką, więc wszystkie te doświadczenia oczywiście pomagają tworzyć każdy rodzaj muzyki.
Ú: A co byście robili, gdyby nie było muzyki?
Raggi: O rany… stworzylibyśmy muzykę. Zamysł muzyki.
Hallur: I wtedy stała się muzyka!
Janus: Gdybyśmy nie słyszeli muzyki, pewnie byś nie wiedział, co tracisz, gdybyś jej nigdy nie słyszał. Ale myślę, że świat jest naprawdę świetnym miejscem, bo jest sztuka i inne rzeczy, prócz muzyki.
Raggi: Prawdopodobnie po prostu byśmy spali.
Hallur: Dobra odpowiedź! :)
Dziękujemy i mamy nadzieję, że członkowie Bloodgroup będą czuli się dobrze nie tylko w Białymstoku!