Oyama – I Wanna EP

Oyama @ Reykjavík Music Mess 2013 photo: Justyna Wilczyńska

Co jest gwarancją sukcesu? Jeśli wiesz, czego chcesz, jesteś w stanie włożyć w to całe swoje serce i dużo energii. I takim właśnie sposobem dopiero debiutujący zespół Oyama śmiało wkroczył na islandzką scenę muzyczną. Objawienie ubiegłego roku? Zapewne, ale teraz też nie próżnują. W zaledwie 12 miesięcy zdołali zdobyć wielu słuchaczy, wydać debiutancką EPkę i zaprezentować swój shoe-gaze’owy materiał poza granicami kraju.

I Wanna ukazała się w styczniu bieżącego roku, najpierw jedynie w wersji cyfrowej, następnie w limitowanym wydaniu na krążku. Wsącza się do ucha z wolna, bez pośpiechu, dając czas na przetrawienie. W skrócie – wymaga czasu i warunków odpowiednich do zapadnięcia w sen. Stopniowo. Muzyka z wolna kołysze, niczym do poduszki, strumienie gitar tworzą oniryczną atmosferę, zacierają granicę pomiędzy tym, co realne, a co plącze się pod powiekami. Całość otula zapadający mrok. Debiutancka EPka Oyama przenosi w świat gitarowego brzmienia lat 90., na którym się wychowałam – do wielowarstwowych gitarowych partii, hipnotyzujących harmonijnych wokali, solidnej sekcji rytmicznej.

Album otwiera Sleep i niczym przez zasłonę dymną utkaną przez gitarę zaprasza na krótką, bo nie trwającą nawet pół godziny, wyprawę w świat pomiędzy jawą a snem. Wprowadza w senny, oniryczny nastrój. Wake up, stand into the shade, sączy nam powoli do ucha Júlía Hermansdóttir, wokalistka zespołu. Na albumie znaleźć można melodyjne wokale damsko-męskie. Czasem wspierane gościnnie przez pierwotną basistkę zespołu Steinunn Harðardóttir (Dj Flugvél og Geimskip) jak w utworze Sometimes, gdzie bez jakichkolwiek problemów wspina się ona na wysokie rejestry swojego głosu. Czasem też usłyszeć można aktualnego basistę, jak w finałowej kompozycji The Garden. Wokale Júlíi i Úlfura na I wanna zatopione są zazwyczaj w całej dość gęstej warstwie muzycznej – w fundamencie dynamicznej perkusji, gitarowych zgrzytów i sprzężeń, które galopują w stronę chaosu, utrzymywanego na smyczy partii basu.

Oyama

To, co tygryski lubią najbardziej – bas. Nareszcie wyróżnia się z całej ściany dźwięków gitar w Everything some of the time, gdzie sekcja rytmiczna zaznacza niejako kompozycję klamrową, ale i tworzy cały szkielet utworu. Obfitym brzmieniem linii basowej Bergur wiedzie nas w stronę misternej konstrukcji z lekko stąpającymi dźwiękami syntezatora w zwrotkach. Pomiędzy nimi uciekamy każdorazowo ślizgiem wzdłuż gryfu w już nie tak słodką i delikatną, ale bardziej stanowczą opowieść gitary, trzeciego rozmówcy. I will sleep until I’ll awake, dazed and stoned for a while.

Ale nie samymi partiami basowymi człowiek żyje, potrzebny jest jeszcze dobry rytm. Dokładnie w połowie Sleep wchodzi perkusja, która popycha nas głębiej, ku następnej fazie snu, otwiera przed nami zawartość albumu. Powoli nabiera mocy, swego rodzaju majestatu i razem z gitarą odsyła ku następnemu numerowi z EPki – Shade, gdzie gwałtownie wyrywa z błogiego rozleniwienia w płytkim jeszcze śnie. Teraz będzie nieco głośniej. I will follow into the shade. Gitary się już nie hamują, tworzą całą paletę dźwięków zamazanych, lekko niewyraźnych z rozmachem malowanych przez Káriego. Wait for the night, it will change things.

Na koniec zmiana i mocne uderzenie – The Garden. Już od samego początku wiadomo, że nie będzie spokojnie. Oh, my mind goes dark (…) I sleep when I’m awake, I wake when I’m asleep. Kiedy docieramy dokładnie do połowy utworu, narasta perkusyjne napięcie, gitary i bas wymykają się na wycieczkę w inny wymiar dźwiękowy, podążają ścieżkami chaosu jak stare dobre Sonic Youth, wykorzystując do robienia hałasu wszystko, co jest pod ręką. Po czym gwałtownie powracają do uporządkowanego refrenu i kończą całą podróż. To jednak nie jedyny moment, kiedy na myśl przychodzi mi Thurston Moore. Pierwsze takty Wasted (Dinosaur) aż proszą się o jego głos, tymczasem okazuje się, że zamiast niego narrację wokalną poprowadzi jednak ta krucha jasnowłosa dziewczyna z syntezatorem. Postawmy zatem na młodość.

Oyama - I wanna EP cover art by Júlía Hermansdóttir

Po wydaniu I Wanna muzycy Oyama nie przysnęli. Materiał na pełnowymiarowy album testują już na koncertach i choć utwory z EPki nie są wcale słabe, pozostają w tyle za nadchodzącymi świeżymi piosenkami. Ale czegoż innego można się spodziewać po tej ekipie?

Całego debiutanckiego wydawnictwa posłuchacie na profilu Bandcamp zespołu.

OyamaI Wanna EP
1. Sleep
2. Shade
3. Wasted (Dinosaur)
4. Everything some of the time
5. Sometimes
6. The Garden

Written By
More from úlfurinn
Polska trasa Ragnara Ólafssona
Znamy już szczegóły dotyczące pierwszej solowej polskiej trasy Ragnara Ólafssona promującej jego...
Read More
Leave a comment