„Erlendis” to tytuł nowego albumu Veroníque Vaka, który dziś ma swoją premierę. Z tej okazji, specjalnie dla nas, artystka opowiedziała o swojej muzyce, inspiracjach, pracy nad płytą i o tym jak Islandia skradła jej serce…
Bartek Wilk: Witaj Veronique. Bardzo się cieszę, że mogę z Tobą porozmawiać. Jak się miewasz?
Veroníque Vaka: Cześć Bartek, też się cieszę z tej rozmowy.
Wiele rzeczy się dzieje, tych związanych z 'Erlendis’ i to jest dla mnie bardzo ekscytujące. W tej chwili przygotowujemy się do premiery, a poza tym pracuję z Bertrandem Sallé, artystą z Francji, który tworzy video do 'Minning um himinn’. To niesamowite, że ten projekt zaczyna żyć!
Bartek: Wiem, że pochodzisz z Kanady i jeszcze kilka lat temu studiowałaś kompozycję elektro-akustyczną na uniwersytecie w Montrealu. Teraz mieszkasz, komponujesz i nagrywasz swoją piękną muzykę na Islandii… Muszę Cię zapytać jak to się stało?
Veroníque Vaka: Jak to się stało… Myślę, że to jest coś, co działo się stopniowo przez kilka lat. Studiowałam klasyczne wykonawstwo instrumentalne i chciałam mieć większy kontakt ze współczesną kompozycją, włączając w to muzykę elektroniczną. Studiując kompozycję elektro-akustyczną odkryłam piękno nagranych dźwięków, field recording i akustykę instrumentów klasycznych. Na Uniwersytecie uczęszczałam do niesamowitej klasy Philipa Tagga poświęconej historii angielskiej muzyki pop. Jeden z moich esejów poświęciłam wpływowi angielskiej muzyki popularnej w latach 80. na islandzką scenę muzyczną. Bardzo wciągnął mnie ten temat. Skontaktowałam się z kilkoma muzykami z Islandii i przeprowadziłam parę wywiadów. A w tym samym czasie byłam w kontakcie z niemieckim muzykiem Hannesem Smithem, który mieszkał wówczas na Islandii. No i zaczęłam niesamowitą współpracę z Hannesem, która trwa do dziś. Tak właśnie poznałam muzyczną scenę Islandii.
W 2012 roku dostałam grant The Canada Council of Art (CCA) na 10-miesięczny program mentorski w dziedzinie kompozycji instrumentalnej i elektronicznej na Islandii, no i od tego momentu zdarzenia potoczyły się szybko. Zaczęłam współpracę z M-Band przy kilku utworach, potem pracowaliśmy razem przy filmie. Do tego doszła współpraca z Biggi Hilmarsem, Nóra, Tonik ensemble, Futuregraperem, Árni2 i kilka występów w Iceland Academy of the Arts. Wtedy też pierwszy raz miałam okazję i wsparcie, żeby popracować nad własną muzyką, poszukać swoich dźwięków i odkryć/stworzyć nową muzyczną przestrzeń.
Bartek: Więc teraz mieszkasz na Islandii. Ale patrząc na Twoje prace z lat 2012-2013 zauważyłem, że sporo podróżowałaś. Są tam nagrania powstałe w Reykjaviku, Montrealu (a pomiędzy nimi także w Berlinie). Twój pierwszy projekt nazywał się Rvk-Mtl. Wygląda na to, że dosłownie i w przenośni byłaś rozdarta między tymi dwoma światami. Dlatego właśnie Twoja EPka nazywała się „Tveir Heimar”?
Veroníque Vaka: Wcześniej nie podróżowałam zbyt wiele. Stypendium z CCA było fantastyczną okazją do podróżowania razem z moją sztuką i to było niesamowicie inspirujące! Mój projekt Rvk/Mtl to były eksperymenty z tym, czego nauczyłam się podczas studiów w Montrealu i tym, co poznałam podczas stypendium mentorskiego tutaj, w Reykjaviku. Tveir Heimar było zdecydowanie inspirowane tymi dwoma kontrastującymi miastami, ale też zróżnicowaną muzyką. Tłumaczyłam ten projekt jako elektro-akustyczną muzykę Reykjaviku: dźwięki przedstawiały gwałtowność wzburzonych Północnych wiatrów, zestawionych ze zniewalającym pięknem idealnie statycznego krajobrazu. Z kolei Montreal reprezentowały akustyczne instrumentacje, strukturalne i tradycyjne – moja strefa komfortu.
Bartek: „Tveir Heimar” to znakomita płyta i trochę mi wstyd, że odkryłem tę EPkę tak późno. Wspaniałe kompozycje, udział świetnych artystów, cztery fantastyczne remiksy. Wszystko to inspirowane dwoma miastami, a możesz mi powiedzieć więcej o innych inspiracjach?
Veroníque Vaka: Bardzo inspiruje mnie klasyczna i nowa muzyka. Jest coś takiego w Bachu, Brahmsie, Prokofievie, Arvo Pärt, Daníelu Bjarnasonie czy Bryce Dressner, co wprawia mnie w stan spokoju i pomaga skupić się lub po prostu myśleć. Trochę trudno wyjaśnić jak mnie to inspiruje, ale ma na mnie wielki wpływ. A druga rzecz, która mnie inspiruje, to spacer. Nie ma nic lepszego niż świeże powietrze, żeby poskładać swój umysł w całość!
Bartek: A teraz czas na Erlendis. Mogliśmy usłyszeć tylko pierwsze nagranie (później także kilka kolejnych) i muszę Ci powiedzieć, że po opublikowaniu zapowiedzi albumu na naszej stronie dostaliśmy wiele pytań o Ciebie i Twoją muzykę. Ludzie pokochali Twoje delikatne, ambientowe dźwięki. Czego możemy się spodziewać po całym albumie?
Veroníque Vaka: Erlendis to ambientowy/klasyczny album. To pięć utworów, w których zespół smyczkowy, solo fortepianu i krajobraz dźwiękowy stanowią rdzeń moich poszukiwań. Zgłębiałam sposób użycia tych elementów, pracę z nimi jak z żywym organizmem i eksperymentowanie na nich jako całości. Przez rok utrwalałam dźwięki mojego otoczenia i zaczęłam komponować na bazie tych nagrań (field recordings). W tym projekcie próbuję skupić się bardziej na dźwięku i strukturze instrumentów.
Melodie, których używam są krótkie, a akordy rozwijają się wolno, może myślę o nich bardziej jako o zestawieniu małych dźwięków niż o grupie nut.
Bartek: Możesz powiedzieć co oznacza tytuł „Erlendis”?
Veroníque Vaka: To islandzkie słowo, które można przetłumaczyć jako miejsce, które jest dla ciebie obce. Przeprowadzka do innego kraju skłoniła mnie do przemyśleń na temat związku muzyki klasycznej i krajobrazów dźwiękowych. Przebywanie w obcym kraju ma wpływ na twoją percepcję. Myślę, że przebywanie poza moją strefą komfortu zmusiło mnie do przewartościowania rzeczy, które uznałam za pewne.
Bartek: Album został nagrany przez Paula Evansa w Greenhouse Studios, grali z Tobą świetni muzycy (np. Karl Pestka z Arstidir czy Unnur Jónsdottir). I oczywiście zmiksował go Alex Somers. Jak Ci się z nimi pracowało?
Veroníque Vaka: Nagrywanie z Paulem Evansem w Greenhouse było niesamowite. Sposób, w jaki ja pracuję w studiu odbiega trochę od standardów. Jak zasugerował Paul: kiedy idę na sesję nagraniową jestem jak malarka. Mam gotowe kontury, moje muzyczne szkice i notatki. I dopiero wtedy tworzę swoją paletę kolorów, nagrywając małe melodyjne wzory i faktury za pomocą instrumentów akustycznych. Miałam dużo szczęścia, że wszyscy ci utalentowani muzycy nagrywali ze mną. Uwielbiam współpracę i zależy mi na tym, żeby w mojej pracy znalazły się kolory każdego z muzyków. Praca z Alexem była wspaniała, świetnie współdziałaliśmy. Podoba mi się to, że pamięta o czystości i oddechu instrumentów akustycznych i ich wrażliwości.
Bartek: Greenhouse jest bardzo znaczącym, wpływowym studiem. Myślę, że Alex też pozostawia swój unikalny styl na nagraniach, przy których pracuje. Czy zatem Erlendis, z całą zawartością osobistych kompozycji brzmi tak, jak Ty sama chciałaś?
Veroníque Vaka: W pewnym momencie musisz pozwolić niejako odejść swoim kompozycjom, aby mogły żyć własnym życiem. Chodzi mi o to, że sama dużo pracowałam nad tym projektem i praca z kimś innym nadaje zupełnie innego kolorytu, ale to właśnie jest piękne! Album brzmi tak, jak chciałam żeby brzmiał i jestem dumna z końcowego wyniku. Owszem, można zmieniać coś w nieskończoność, bo trudno jest powiedzieć ostatecznie 'ok. teraz już koniec’. Staram się znaleźć równowagę, taki punkt, w którym mogę spokojnie uznać, że w tym projekcie powiedziałam już wszystko co chciałam i że czas już zająć się kolejnym. A taki brak poczucia, że powiedziało się już zupełnie wszystko nie musi być zły, może motywować do działania i pchać do przodu przy kolejnych projektach.
Bartek: Osobiście, myślę sobie, że okładka płyty jest bardzo ważnym elementem całości. Możesz poczuć atmosferę albumu zanim jeszcze otworzysz pudełko i wyjmiesz krążek. Dlatego chciałem Cię zapytać o tę piękną okładkę Erlendis. Możesz powiedzieć o niej coś więcej?
Veroníque Vaka: Tak, oczywiście! Urban9 to fotograf i projektant graficzny z Montrealu (http://www.urban9.com). Byliśmy w kontakcie odkąd zobaczyłam projekty, które zrobił dla muzyków, takich jak Olivier Girouard i Orla Wren. Potem spotkaliśmy się przy kawie i rozmawialiśmy o Erlendis. Podczas procesu komponowania muzyki wysyłałam mu szkice, aby dać mu inspiracje do pracy. Tak właśnie stworzył tę piękną okładkę! W tej chwili album pojawia się w wersji cyfrowej, ale gdzieś w ciągu roku wydam też kilka fizycznych kopii, bo cała oprawa graficzna jest rzeczywiście połączona z muzyką.
Bartek: Twój album wydaje Moderna Records. To nowa wytwórnia, skupiona na muzyce instrumentalnej (od muzyki klasycznej, przez współczesną po ambient). I – co nie powinno być niespodzianką – Moderna to wytwórnia z Montrealu. Zgaduję, że nie miałaś problemów z wyborem wydawcy?
Veroníque Vaka: Dokładnie, nie miałam żadnych wątpliwości wybierając Moderna Records. Gdy pierwszy raz miałam kontakt z Évolène (red. Évolène Lüthi – założyciel Moderna Records) wiedziałam już, że to będzie piękna współpraca. Poza tym to wytwórnia z Montrealu… Czuję się, jakbym w jakimś sensie była w domu. A w Moderna dzieje się bardzo wiele, choćby to, że – nawiązując do kraju, z którego pochodzisz – polski muzyk Bartosz Dziadosk aka Pleq znalazł się wśród zapowiadanych wydawnictw Moderna Records.
Bartek: I ostatnie pytanie – Islandia skradła Twoje serce? :)
Veroníque Vaka: Haha! Tak.
Zdjęcie: ©Veroníque Vaka, Iceland 2015
Veroníque Vaka na Facebooku – https://www.facebook.com/veronique.vaka