Kiedy pierwszy raz usłyszałem Ambátt wiedziałem, że to nie będzie po prostu kolejny islandzki projekt. Moją wyobraźnię rozbudził utwór tytułowy, zapowiadający najnowszą płytę. Flugufen miał wszystko – postrockową dramaturgię, mroczny klimat, gitarę, trąbkę… Oczarowany czekałem cierpliwie na całość, chciałem więcej takich kawałków! Kiedy wreszcie dostałem płytę… Mocno się zdziwiłem. Pierwsze przesłuchanie zbiło mnie z tropu. Przecież nie tak to sobie wyobrażałem… Teraz, kiedy jestem już po kilkunastu przesłuchaniach mam pewność, że to jeden z lepszych islandzkich albumów roku. Pan Thorarensen i Þorkell Atlason są artystami nieprzeciętnymi, nie myślą szablonowo, dlatego nie poszli najprostszą drogą, która po usłyszeniu pierwszego utworu wydawała mi się oczywista.
You can read the review of this album in English.
Ale po kolei. Ambátt to dwaj muzycy – Pan Thorarensen i Þorkell Atlason. Þorkell jest wykształconym klasycznie gitarzystą i kompozytorem. Działa aktywnie na eksperymentalnej scenie Reykjaviku. Pan Thorarensen urodził się w 1981 r. Występuje solo jako Beatmakin Troopa, jest też promotorem i założycielem Extreme Chill Festival. To artysta doskonale znany na islandzkiej scenie. W tym roku mogliśmy go też zobaczyć i usłyszeć w Polsce – wystąpił na New Neigborhoods w Warszawie (w ramach tego festiwalu zagrał też wcześniej razem z polskimi artystami w Reykjaviku).
Warto podkreślić, że choć płyta sygnowana jest nazwą Ambátt – projektu tworzonego przez duet Pan i Þorkell, to w kolejnych nagraniach pojawiają się także inni muzycy. Benjamín Bent Arnason zagrał na perkusji, na trąbce Sebastian Studnitzky, a gościnnie swojego głosu użyczyła też Katrína Mogensen (Mammut). Jak już wspominałem, album otwiera tytułowy Flugufen. Utwór ma niesamowity klimat i postrockowy charakter. Jego niewątpliwą ozdobą jest fantastyczna partia trąbki (Sebastian Studnitzky pochodzi z Niemiec, grał w wielu projektach jazzowych, m.in. Mezzoforte). Kolejne utwory czerpią z wielu muzycznych stylistyk – jazzu, ambientu, elektroniki i wspomnianego postrocka, które łączą się, mieszają, przenikają – a od czasu do czasu któraś z nich delikatnie przeważa. Drugi w kolejności – Kóðá osadzony jest mocno na sekcji rytmicznej, wspartej świetną gitarą Þorkella. Trzeba dodać, że gitara obecna jest we wszystkich utworach, spaja je i nadaje niepowtarzalny charakter. Przez jazzowo-postrockowy Svefney przechodzimy do Augnlækur, w którym z kolei mocniej słychać akcenty ambientowe i elektroniczne. Piąty w kolejności – Brenningur, to jedyny na tej płycie utwór z wokalem, zresztą bardzo charakterystycznym, bo Katrina natychmiast przywołuje na myśl dokonania Mammut. Panowie z Ambátt świetnie wkomponowują jej głos w klimat własnego projektu. Brenningur jest utworem mocnym (choć nie ostrym), pełnym niepokoju i dramaturgii. Przełamany na moment, a dominujący na płycie nastrój jazzowo-postrockowego chilloutu powraca wraz z kolejnym nagraniem – Undirtún. Jego jazzowy charakter podkreśla improwizująca trąbka i częste zmiany tonacji. Ponad półgodzinny materiał zamyka melancholijny Lognheimar, wyciszony, pełen elektronicznych barw i przestrzeni.
Flugufen jest płytą bardzo dobrą, łączącą wiele stylistyk i klimatów. Pan i Þorkell we wspólnym projekcie poruszają się gdzieś po cienkiej granicy muzycznych gatunków, sięgając po to, co najlepsze. To album wielowątkowy i wielowymiarowy. Choć wciąga od razu, to jeszcze bardziej zyskuje przy kolejnych odtworzeniach. Co zaskakujące, jest dość łatwy w odbiorze. Jeśli poświęcicie mu swoją uwagę – wciągnie, ale równie dobrze zabrzmi w tle wieczornych zajęć, wypełni dźwiękową przestrzeń i pozwoli się odprężyć.
Album ukazał się 1 listopada nakładem Extreme Chill. Cały materiał zawarty na tej płycie został skomponowany, wyprodukowany i nagrany przez Þorkella Atlasona i Pana Thorarensena (utwór Svefney powstał we współpracy z Óskarem Thorarensenem, a współautorką Brenningur jest Katrína Mogensen). Za mix i mastering odpowiadał Finnur Hákonarson, a autorem fotografii widocznej na okładce jest Ómar Sverrisson.