Pornopop – And the slow songs about the dead calm in her arms


Jeśliby wskazać najbardziej niedoceniony album ostatniej dekady, to trzeba wymienić And the slow songs about the dead calm in her arms zespołu Pornopop. Niewielu słyszało o nim, wydany ponad siedem lat temu, jest boleśnie aktualny do dziś i za sprawą serwisu Ching Ching Bling Bling, z którego za darmo można pobrać wydawnictwo, przeżywa drugą młodość. W pełni zasłużoną.

Pornopop to zespół dwóch braci – Pétur Jóhann Einarsson i Águst Arnar Einarsson. Zaczęli wspólnie pracować w 1996 roku, tworząc muzykę w piwnicy rodziców. Niespełna rok później mieli za sobą wspólną trasę z Sigur Rós i świetny debiutancki album „Blue”, który spotkał się z pozytywnymi recenzjami, jednak szybko wokół zespołu ucichło. Ucichło na kilka dobrych lat, by w 2004 roku powrócić z pięknym drugim albumem nagranym w dB Studio, w którym nagrywał również Ampop. Albumem, który pokazał bardziej wyciszone oblicze Pornopop.

Uwielbiam smutne płyty. Zazwyczaj tylko takie do mnie docierają.

Na And the slow songs about the dead calm in her arms smutku są pełne kieszenie.

Nicotine And The Backward Lounge to rozczulający początek. Delikatny wokal  Pétur’a idealnie nadaje się do akustycznego oblicza zespołu. Są małe momenty, najmniejsze, w których brzmi jak Jónsi z Sigur Rós, momentami to wszystko trąci dokonaniami kolegów po fachu, ale w kontekście całęgo albumu zupełnie mi to nie przeszkadza. Po kolejnym, przepięknym Centre zapominam o zarzutach o pretensjonalnym tytule albumu, wtórnośći i miałkości. To po prostu płynie, nie sposób się nie zanurzyć w tym mroźnym świecie stworzonym przez zespół. To jak chłodny oddech na karku w środku nocy. Trip-hopowe Death Tape odurza, napięcie rośnie by w końcówce rozlać się na ciele słuchacza oceanem dreszczy. Najlepsze na płycie zdecydowanie środkowe trzy utwory – Stop, Sleep oraz It doesn’t mean a thing. Każdy wyjątkowy, szczery i wzruszający.

“Today I will change / I will make you forget”


Little Kafka wydaje się być najsłabszym momentem albumu, głównie za sprawą dziwnego efektu wokalu, i monotonnego nastroju. Wynagradzają nam to w dwóch ostatnich utworach Yfirtónar oraz Wired To the Cold Metallic Scene, które delikatnie zamykają ten piękny album, który najgorszy moment ma w 41. minucie – dobiega końca.

To wszystko już było, to prawda. Jednak jest w tym albumie coś tak chwytającego za serce, że nie sposób o nim zapomnieć. Czekam niecierpliwie na kolejne wydawnictwo tego utalentowanego rodzeństwa i mam nadzieję, że zdobędą zasłużony rozgłos, który należał im się już po wydaniu And the slow songs about the dead calm in her arms – jednego z najlepszych albumów dekady.

Z resztą przekonaj się sam.
Myspace zespołu

 

More from dawid po prostu
Islandia bez prądu
Już 27 stycznia w North Atlantic House w Danii odbędzie się niecodzienny...
Read More
Leave a comment