O filozofii, Paryżu, filmie i problemach z określeniem czasu – rozmowa z Jarą

Kilka miesięcy temu, tuż po premierze singla Hope rozmawiałem z Jarą o jej nowym albumie, artystycznych planach i projektach. Wywiad miał się ukazać gdzieś na początku 2013 roku, na krótko przed premierą płyty. Proces powstania albumu nieco się jednak wydłużył. Na szczęście wiemy już, że album ukaże się w sierpniu, a od dziś możemy się cieszyć kolejnym singlem – Eyes of moonlight. To świetny moment, żeby wrócić do wywiadu z Jarą, niezwykłą artystką, zaangażowaną w wiele muzycznych i artystycznych projektów – teatralnych i filmowych.

You can red this interview in English – just click here!

Bartek: Witaj Jara, jak się miewasz?

Jara: Cześć Bartek, mam się bardzo dobrze, dzięki! Trochę dziś prószy śnieg tutaj w Reykjaviku.

Bartek: Pozwól, że zacznę od „Hope”, utworu który fani mogli usłyszeć na bandcampie. To pierwszy singiel zapowiadający Twoją nową płytę. Dlaczego wybór padł właśnie na ten utwór?

Jara: Było kilka powodów. To pierwszy utwór z mojego albumu i w pewien sposób tematycznie zapowiada całą resztę. Oprócz tego w warstwie tekstowej to taki ukryty obraz świata tego albumu. Ciemność i światło, smutek i nadzieja. Płyta, przynajmniej tak ja ją widzę, zabiera słuchacza w podróż poprzez emocjonalne pejzaże, przez które wszyscy przechodzimy w jakimś momencie, z krótkim przystankiem w Chateu Marmont w Hollywood. A poza tym, to całkiem wesoła piosenka.

Bartek: Sam utwór (Hope) – jest bardzo pozytywny w swojej muzycznej wymowie. Natomiast w warstwie tekstowej pełno w nim przeciwieństw. Jest w tym jakieś podobieństwo do Ciebie i Twojego charakteru?

Jara: I tak i nie. Moje nastroje zmieniają się cały czas, zupełnie jak islandzka pogoda. Ale ta piosenka nie dotyka poziomu osobistego, a raczej wspólnotowego. Pomysł nie jest może typowy dla popowego utworu, ale chciałam napisać piosenkę o kondycji człowieka. Filozof, który jest we mnie spotyka się z muzykiem. Ostatecznie nikt nie ucieknie przed wielkim dramatem życia. Jedną z inspiracji dla tekstu tej piosenki był artystyczny projekt pod nazwą Post Secret (http://www.postsecret.com/). Co mnie zastanowiło, sekrety, którymi ludzie się podzielili, ich najgłębsze, najmroczniejsze tajemnice były całkiem do siebie podobne. Jest też taka koncepcja, według której potrzebujemy wyśnić świat jeszcze raz – idea pochodząca z opowiadania Bena Okri, nigeryjskiego autora, jednego z moich ulubionych. Ta idea mówi, że świat to nic innego, tylko nasz wspólny sen, który musimy jeszcze raz wyśnić razem. Ten wątek pojawia się w sumie w trzech piosenkach (pozostałe dwie to Barceloneta i Dance double), więc można powiedzieć, że jest to taka moja mała obsesja…

Bartek: Pozostańmy na chwilę przy tekstach. Jak ważna jest dla Ciebie ta część twórczości? Wolisz pisać/śpiewać po angielsku, czy też będziemy mogli usłyszeć jakieś utwory z islandzkimi tekstami?

Jara: Teksty są ważne, ale muzyka jest ważniejsza. Słowa prawie zawsze przychodzą po muzyce i pozwalam dźwiękom kontrolować kierunek, w którym podążą słowa. Więc czasami prowadzą mnie w zupełnie niespodziewane rejony. Piszę po angielsku i po islandzku, ale na tej płycie wszystkie teksty będą po angielsku. Pochodzą z takiego etapu mojego życia, kiedy codziennie mówiłam po angielsku i czytałam książki wyłącznie w tym języku. Ale mam też trochę utworów po islandzku, które prawdopodobnie wydam po tym albumie.

Bartek: Hope brzmi wyśmienicie, co dobrze wróży całej płycie. Wiemy, że przy jej powstaniu współpracowałaś z muzykami Hjálmar (Guðmundur Kristinn Jónsson i Sigurður Guðmundsson). Jak układała się ta współpraca i co panowie wnieśli do tej produkcji?

Jara: Pracowałam głównie z Siggim (Sigurður Guðmundsson), a Kiddi (Guðmundur Kristinn Jónsson) wpadł tylko na miksowanie Hope, właściwie na jeden wieczór. Chciałam, żeby Siggi razem ze mną zajął się koprodukcją i inżynierią dźwięku przy nagrywaniu moich piosenek. Niektóre z utworów były już praktycznie gotowe kiedy zaczynaliśmy wspólną pracę. Hope była jedną z tych piosenek, i Siggi pomógł mi poprawić jej brzmienie i trochę zmienił perkusje. Tak było też z kilkoma innymi utworami, a resztę przerobiliśmy zupełnie od nowa. Niektóre z piosenek bardzo się zmieniły podczas tego procesu, szczególnie Selfdestructionism i the Spanish Fly, które z rockowych kawałków przeobraziły się w inspirowane hiszpańskimi brzmieniami klimaty flamenco-dub. Czy to nowy gatunek? To z pewnością wpływ Hjálmar.

Bartek: A jak długo pracowałaś nad tym albumem? Mam na myśli wszystkie pomysły, teksty, nie tylko same nagrania…?

Jara: Oj długo… haha… Nawet już nie pamiętam. Mam kiepską orientację w czasie. Sporo wysiłku kosztuje mnie pamiętanie kiedy coś się wydarzyło, albo jak dawno temu. Można to nazwać moją „czaso-ułomnością”. Ale pewnie kilka lat, zdecydowanie.

Bartek: Zdecydowanie nie jesteś nową postacią na islandzkiej scenie muzycznej. Masz muzyczne wykształcenie, tworzysz od lat, jednak niełatwo jest znaleźć choćby garść informacji na Twój temat. Wydajesz się postacią dość tajemniczą. Kim właściwie jest Jara?

Jara: Nie mam pojęcia. Wciąż się zmienia. Jestem też typem samotnika. Mój nowy album dobrze to odzwierciedla.

Bartek: Kilka lat temu (2008 r.) nagrałaś album „Dansaðu við mig”, to ścieżka dźwiękowa do przedstawienia pod tym samym tytułem. Bardzo dobra płyta, z moim ulubionym utworem „Eg var á leiðinni til þín”. Chętnie udzielasz się w różnych artystycznych projektach?

Jara: O tak, bardzo chętnie. Jeśli tylko projekt jest interesujący. Szczególnie kocham teatr i film. No i miałam sporo szczęścia do ludzi, z którymi współtworzyłam różne projekty. Za każdym razem podejmuję nowe wyzwania i nie lubię się powtarzać, więc to fantastyczna sprawa.

Bartek: No właśnie. Mówiąc o projektach, także pozamuzycznych… W ubiegłym roku wystąpiłaś też, właściwie zostałaś główną bohaterką filmu Salmy Cheddadi „Sweet Viking”. To opowieść o Twojej podróży do chorego ojca, ale tak naprawdę to bardzo osobisty film o Tobie i Twoim wewnętrznym świecie (przypomnijmy, że film dostał już kilka nagród, w tym również nagrodę za najlepszą muzykę na Festiwalu Côté Court). Skąd w ogóle pomysł na taki projekt i jak czułaś się pracując nad tak osobistym filmem?

Jara: Fantastycznie. To był pomysł Salmy. Poznałam ją na imprezie noworocznej w Paryżu, a kilka miesięcy później skontaktowała się ze mną i opowiedziała o swoim pomyśle. Ten film to mieszanka faktów i fikcji, więc nie jest aż tak bardzo osobisty. Podeszłyśmy do tematu bardziej poetycko.

Bartek: Na koniec wróćmy jeszcze do singla „Hope”. Towarzyszy mu wideoklip, przy którym współpracowała z Tobą polska projektantka i stylistka  Agnieszka Baranowska. Jest więc i polski akcent w Twojej twórczości! Jak do tego doszło?

Jara: Mam to szczęście, że mam kilkoro bardzo dobrych przyjaciół z Polski. Ja i Agnieszka dawno temu (nie wiem jak dawno – moja „czaso-ułomność”) spotkałyśmy się w Paryżu, również. Wygląda na to, że spotykam wiele osób właśnie w Paryżu. Uważam, że Agnieszka jest najlepszą stylistką na Islandii i jedną z najlepszych na świecie. Ma bardzo silną własną wizję, którą uwielbiam. Mam nadzieję, że zrobię też kolejne video z polską reżyserką, także kobietą. Ale na razie ten pomysł jest jeszcze na etapie rozmów.

Bartek: Twój najnowszy album pojawi się najprawdopodobniej na początku przyszłego roku, ale wiem, że rozpoczęłaś już próby z zespołem. Możemy się zatem spodziewać, że zobaczymy Cię na trasie w 2013 roku? Może jakaś wizyta w Polsce?

Jara: Dopiero zaczynam planować trasę, więc póki co jeszcze nie wiem. Bardzo chciałabym przyjechać do Polski. To piękny kraj, już od jakiegoś czasu chciałabym tam pojechać. Poza tym wszyscy ludzie z Polski, których poznałam tu na Islandii są bardzo mili.

Bartek: Jara, bardzo Ci dziękuję za rozmowę. Czekamy na Twój nowy album i na wszelkie dobre wieści od Ciebie! Do zobaczenia!

Jara: Wielkie dzięki i mam nadzieję do zobaczenia wkrótce!

 

Written By
More from Bartek Wilk
Dinner alone – nowa EPka Arny Margret
Od początku maja, kiedy Arny Margret wydała utwór Spring, nagrany w duecie...
Read More
Leave a comment